- 2611/2013
- 0
Szczyt Jawornicy wydaje się być tajemniczym i niespotykanym szczytem w naszym paśmie górskim. Na szczycie zobaczysz stalowy krzyż upamiętniający wydarzenia z przeszłości i podświadomie skłaniający do zadumy. Co upamiętnia ten wzniesiony na Jawornicy? Jakie skrywa historie? I jakie legendy są związane z Jawornicą?
Jawornica dla wielu beskidzkich turystów jest symbolem. Skrywa historie bliższe i dalsze. Była świadkiem, jest symbolem, pamięcią i wspomnieniem.
Wznosi się na wysokość 830 m n.p.m, górując nad miejscowością Targanice. Z owych Targanic na szczyt prowadzi żółty szlak turystyczny. Długi grzbiet kieruje się w stronę szczytu Potrójnej. Sama nazwa - Jawornica - pochodzi od jaworów, które można obecnie spotkać u podnóża góry, W pobliżu szczytu przeważają świerki. A sam szczyt to zarastająca polana.
Kiedyś pasterze wypasali tutaj swoje owce. Teraz nie ma już wielohektarowych, podszczytowych halnych łąk - ukwieconych latem, a wrzosowych jesienią. Nie istnieją łany borówczysk i nie możemy rozkoszować się dookolną panoramą.
Na Jawornicy znajduje się 10-cio metrowy stalowy krzyż. Ozdobna konstrukcja wykonana jest z kątownika. Krzyż przypomina o tragedii jaka miała miejsce na Babiej Górze w roku 1935. W śnieżnej zawiei, niedaleko schroniska podszczytowego zginęli Janina i Kazimierz Frysiowie, Władysław Olejczyk i Helena Banachowska. Krzyż na Jawornicy ufundowała rodzina Frysiów (na własnej parceli). Drugi krzyż upamiętniający tragedię znajduje się w pobliżu szlaku turystycznego z Lipnicy na Babią Górę.
Kazimierz Fryś był działaczem koła PTT w Andrychowie i znakarzem szlaków. Zielonego szlaku z Andrychowa na Leskowiec i żółtego z Andrychowa na Potrójną, którego pozostałością jest ówczesny szlak z Targanic na Potrójną.
Na krzyżu umieszczono tablicę upamiętniającą śmierć (2 luty 1998) Tomka Kierpca, piętnastolatka z Andrychowa, który zmarł tu na serce.
Poprzedni krzyż był drewniany, został on wzniesiony w 1900 roku przez mieszkańców okolicznych wsi, ku chwale nowego stulecia i ojczyzny będącej pod zaborami.
Co ciekawe w latach 80. XX wieku, na Jawornicy powstał punkt widokowy. Jednak żywot jego nie był zbyt długi - nie przetrwał nawet roku.
W 1938 roku koło PTT w Andrychowie przyczyniło się do wybudowania małego schronu turystycznego. Powstał na drewnianych balach, krytych gontowym dachem. Posiadał solidne drzwi i okiennice. W izbie stał stół, ławy, szafka z naczyniami oraz piec. Na strychu znajdował się noclegownia. Turyści pobierali klucze w Andrychowie w biurze "Beskidu". W czasie okupacji służył on uciekinierom. Istnieją dwa przypuszczenia związane z końcem istnienia schronu. Jedno z nich mówi, że został on zdewastowany już po wojnie przez miejscową ludność. Drugie sugeruje, że spłonął w czasie okupacji. Obecnie ruiny schronu zostały odrestaurowane.
Z Jawornicą związana jest jedna legenda, przytoczona przez Kazimierza Sosnowskiego w Wierchach z 1925, w swojej pierwszej publikacji o Beskidzie Małym:
"O zbójnictwie w tych górach zachowały się jeszcze skąpe tradycje. Najsilniej mieli tu grasować zbójnicy po rokoszu Zebrzydowskiego, składający się z rozbitków jego armji, a napadli oni na kupców i na owczarzy po halach. Wiele nazwisk węgierskiego i rumuńskiego pochodzenia zachowało się po ich potomkach w okolicznych przysiółkach (Borgosz, Janosz, Kiznar, Uwer). O zniszczeniu ostatniej bandy zbójników z Bulowic takie zachowało się opowiadanie: Zbóje napadli na owczarzy na Jawornicy i bacę usmażyli w żetycy, juhasa postanowili upiec na ogniu, lecz przedtem kazał mu jeden zbój z ciekawości zagrać na długiej trombicie. Ten się zwrócił w stronę Kiczory i donośnie zagrał te słowa:
Spólnicy, spólnicy, bo tu są zbójnicy,
Bace uwarzyli, a ser na górnicy!
(tzn. przygotowany na górnicy do zabrania). Zbóje zgniewani upiekli chłopca, lecz na jego wołanie zbiegli się chłopi z Targanic i rozbili tę ostatnią bandę".
Dodatkową ciekawostką może być fakt, iż w 1925 r. Sosnowski pisze o wypasach owiec na Jawornicy oraz, co jest też ciekawe, o istniejących tu szałasach.
"Zorana hala na Potrójnej leży teraz ugorem, inne, jak na Magórce, Jawornicy, na której przed 25 laty stały szałasy z 3.000 owiec (liczba zapewne przesadzona) z Rzyk, Sułkowic, Targanic, służą za łąki do koszenia siana. Ale opłakane to siano. Wyjałowiona z roku na rok gleba porasta niską, twardą, niesoczystą psiarą, "szczotnicą albo szczotką" tutaj zwaną, którą bydło tylko w ciężkiej konieczności zjada, a która wobec tego służy przeważnie za ściółkę. Po żywieckiej stronie hodowla owiec i wyrób wełnianych samodziałów trzyma się jeszcze jako tako, po wadowickiej upadła prawie zupełnie; dość powiedzieć, że w statystyce z r. 1922 powiat wadowicki wykazał 560 owiec".
Jak łatwo zauważyć takie rzeczy miały miejsce z końcem XIX w. W ciekawy sposób też opisuje życie ludzi, którzy zdecydowali się mieszkać na Jawornicy, bo żal im było oddawać ojcowiznę. W dzisiejszych czasach raczej by to nie przeszło.
"Z wycieczką studencką szedłem raz przez wielki las na Jawornicę. Otwarła się przeszło 30 morgowa polana, a na niej jedna chałupka, przyparta do lasu. Psy nas zażarte opadły, dzieci na nasz widok pierzchnęły sprzed domu. Na tumult niebywały wyszła z domu kobieta lat średnich z niemowlęciem na ręce, psy zamknęła w komórce, dzieci zwołała i wdała się z nami w rozmowę. - Stało tu na tej polanie pięć chałup, ale "spólnicy" (tj. sąsiedzi) posprzedali się, a raczej zamienili się z pańskiem i osiedli przy wsi na dole, na ich gruntach już las zasadzony. Oni zostali tu sami na czterech morgach, bo im się ze zamianą krzywdowało, a i żal było wyzbyć się ojcowizny".
Komentarze
Pozostaw Komentarz
Twój adres mailowy nie zostanie opublikowany.