V
Powroty są przeważnie mniej ciekawe, szczególnie wtedy, gdy schodzi się tym samym szlakiem. Tym razem było inaczej. Popołudniowe słońce pozwalało dostrzec nowe szczegóły a wraz z małymi chmurami pojawiały się „nowe perspektywy” Nieważne, że kilka razy podjechałem na sypkiej i kamienistej ścieżce. A przecież szedłem powoli i ostrożnie, kontrolując każdy krok Docierając do Hińczowego Stawu musiałem się zatrzymać i uzupełnić brakujące kalorie. A przerwę wykorzystałem również na kolejne zdjęcia – z różnych miejsc i we wszystkich kierunkach.
W drodze powrotnej towarzyszyła mi Wysoka. Nie mogłem oderwać od niej wzroku – wspaniała, pokryta śniegiem, górująca nad otoczeniem tatrzańska piramida. Grań Baszt, Szatan przykrywały coraz większe chmury. Gdy dotarłem w pobliże Popradzkiego Stawu - który w całości tonął w cieniu gór – minąłem go.
Przede mną była ostatnia część trasy. Zbliżając się do Szczyrbskiego Jeziora szlak łagodnie się obniża, las staje się coraz rzadszy. Ostatnie szerokie panoramy. Zanim dotrę na parking jeszcze raz zatrzymuję się nad brzegiem stawu. Deptak wokół stawu - zazwyczaj pełen ludzi – tym razem pusty. Czas na opróżnienie plecaka z tego co pozostało jeszcze do zjedzenia. Po zachodzie słońca, robi się coraz zimniej. Kończy się piękny dzień. Czas do domu.
VI
Na Koprowy Wierch ze Szczyrbskiego Jeziora to ok. 10,5 km. Nie licząc skoków bok Wybór trasy był optymalny. Gdy ścieżki po polskiej, północnej części Tatr były pokryte śniegiem i lodem - co zmuszało do zabrania ze sobą zimowego sprzętu - trasa na Koprowy była pozbawiona tych niespodzianek. Samotna wędrówka trochę mi przeszkadzała. Nie było ze mną kogoś komu obiecałem wspólny wypad w Tatry ... Czułem się jednak zrelaksowany i szczęśliwy. Gdyby jeszcze nie ta prawie trzygodzinna jazda do domu
Niezbyt trudną trasę polecam wszystkim – małym i dużym, z doświadczeniem i bez niego (przynajmniej do Hińczowych Stawów). I nie powinno tu być wielkich tłumów, a satysfakcja gwarantowana!
I już cieszę się z perspektywy powrotu w góry