V
Wreszcie po śladach skuterów wchodzę na szczyt. Żmudna wspinaczka zajęła mi sporo czasu, zdecydowanie więcej niż planowałem. Imponujące widoki – nie tylko Babiej Góry! Wokół mnie lodowe „rzeźby” na szlakowskazach – nic nie da się odczytać, to samo niżej na wystających ponad śnieg gałązkach kosodrzewiny. Pięknie Jestem sam, tak jak przez całą dotychczasową wędrówkę. Chociaż spodziewałem się, że ktoś będzie w tym dniu na szczycie. Nie było żadnych śladów.
Po stosunkowo krótkim pobycie na szczycie wolnym krokiem schodzę w kierunku Przełęczy Brona. Wyznaczony szlak turystyczny był całkowicie zasypany, zawiany grubą warstwą śniegu. Tą drogą zejście na Przełęcz Brona zajęłaby mi lata. Ponownie skorzystałem ze śladów skuterów. Niestety omijały one przełęcz kierując się na południe. Zaryzykowałem.
Na końcu rozpoczął się najtrudniejszy odcinek. Musiałem przejść ok. 300 metrów przez połać nawianego śniegu. Trudno było wybrać najlepszy wariant. Zapadam się w śniegu po pas i głębiej. Żartuję w duchu, że z tej pozycji mogą wyjść ciekawe ujęcia Nie zaprzestaję robienia zdjęć. Jak daleko do przełęczy!
Nogi grzęzną między gałązkami kosodrzewiny. Każdy krok to duży wysiłek, to wydobywanie się na powierzchnię śniegu i … natychmiastowe zapadnięcie w nim. Idę bardzo wolno, przecież nie mogą utknąć w tym miejscu Przełęcz jest na wyciągnięcie ręki. Tam widzę ślady, z pewnością dalsza droga będzie łatwiejsza. Gdyby takie warunki były na początku drogi - niezbyt trudna trasa - stała by się nie do pokonania.
Na przełęczy wiatr się wzmagał, ale kto by się tym przejmował, gdy rozpoczynał się zachód słońca.