Odp: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Wstyd! Taki duży piesek, a udaje wiewiórkę
Nie jesteś zalogowany. Proszę się zalogować lub zarejestrować.
Strony Poprzednia 1 … 15 16 17 18 19 … 32 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Wstyd! Taki duży piesek, a udaje wiewiórkę
Podobno od jutra pogoda ma się popsuć. Zrobiłem sobie więc ponownie wolny piątek i mocno zastanawiałem się, gdzie pojechać. Chciałem dużo zielonego, żadnego śniegu, coś lekkiego i najlepiej nowego, do tego nie za daleko. Latałem na GoogleEarth, przeglądałem mapy i w końcu wymyśliłem Dolinę Dłubni na Jurze. Zacząłem w Imbramowicach koło klasztoru.
Od początku idę wzdłuż rzeki lekko chaszczując. Doliną Dłubni wiedzie niebieski szlak, ale w tej części idzie 100 m od rzeki asfaltową drogą, więc bez sensu.
Przyroda budzi się do życia.
Jest sucho i gorąco jak w lecie. Badam dolinę dokładnie, włażę w odnogi, zdobywam skałki. Wszystko jest tu dla mnie nowe.
Rzeczka robi się coraz mniejsza. Wszędzie widać aktywność bobrów.
Spiętrzona woda tworzy zalewiska.
Niektóre tamy są małe, inne wielkie.
Niesamowite są efekty bobrzej działalności.
W drodze powrotnej idę przez Wąwóz Ostryszni. To jest taka zwykłe jurajska dolina, z lasem i skałkami po bokach. Niestety zachmurzyło się.
Tobi się dzisiaj mocno zmęczył, pierwszy upalny dzień. A mnie przypiekło ramiona i karczek.
W tej części Jury to jeszcze nigdy nie byłem, więc dobrze jest obejrzeć te tereny w wiosennej zieleni
Prognozy pogody szaleją. We wtorek zapowiadają ładny czwartek i średnią środę.
Wstaję w środę, patrzę, lampa. Patrze na satelitę - lampa. No to zamiast się lenić, trzeba gdzieś jechać
Jedziemy do Racławic i zastajemy tam majową soczystą zieleń - wszystko się zgadza, jest przecież 1 maj
Koło szkoły jest plac zabaw. Ale jaki fajny - edukacyjny. Dużo różnych stanowisk, np. wydające dźwięki, rower wytwarzający energię i kręcący wiatraczkiem jak się szybko pedałuje, duży trójwymiarowy globus oraz najfajniejsze stanowisko astronomiczne - na sklepieniu konstelacje.
Potem wyszliśmy na Powroźnikową. Tu jej nietypowe, ale jedno z moich ulubionych ujęć.
Polami w stronę jaskini Racławickiej.
Kiedyś już szukaliśmy tej jaskini, ale nie udało się. Teraz się udało. Podobno jest duża i głęboka. Wszedłem tylko trochę, mając w pamięci to co wyczytałem w necie, że po tym jak się jakiś chłopaczek zabił, to wejście zabezpieczono kratą.
Pole golfowe w Paczółtowicach. Bardzo tam ładnie, szczególnie wiosną. Golf to rozrywka ludzi bogatych. Z powodu wolnego dnia i pięknej pogody kręciło ich się sporo, wszyscy ubrani w specjalne golfowe stroje, bez napinki, na spokojnie odbijali sobie te piłeczki. Ludzie bogaci są mili i uśmiechnięci, doceniają ładnego psa, mówią "dzień dobry".
W lesie pięknie zielono, już tak na całego.
Jaskinia Gorenicka. Jedna z moich ulubionych. Zupełnie na dziko można sporo pochodzić, nie będąc specjalistą jaskiniowym.
Zdjęcie z cyklu gdzie jest Tobi.
Kwitnąca dzika jabłoń.
Biały narcyz. Pierwszy raz widziałem na dziko, całkiem spore skupisko.
Powroźnikowa wyłania się zza krzywizny ziemskiej
Powroźnikowa w całej okazałości - kadr klasyczny.
Okazało się, że 1 maja pogoda super, czego nie umieli przewidzieć dzień wcześniej.
Dzisiaj miał być ten najładniejszy dzień, ale na razie chmury. A ja siedzę w pracy - sam w wielkim pokoju, w którym normalnie jest 7 osób
No pięknie tam, a Twoje zdjęcia szczególnie to podkreślają.
PS. Czy Tobi lubi orzechy?
Tobi to chyba wszędzie już się wdrapie. Ciekawy kształt tej Przywroźnikowej
Znowu Jura. Pojechałbym już chętnie w góry, ale prognozy były niepewne. Dzień okazał się całkiem udany. Kręciliśmy się w okolicy miejscowości: Żelazko, Ryczów, Ogrodzieniec.
Chciałem jechać w Gorce, ale kolega Sokół proponował niezbyt dobrze mi znany skraj Beskidu Śląskiego zwany Pogórzem Cieszyńskim. Fajne tereny, również na rower. Sporo odkrytych przestrzeni. Zaczęliśmy wędrówkę od asfaltu, ale całkiem przyjemnego.
Sokół miał swoją wizję trasy. Byłem nawet zadowolony, że nie muszę kombinować jak iść, tylko mnie komfortowo poprowadzą. Szybko znaleźliśmy się w Czarnej Dupie. Zwróćcie uwagę na technikę Sokoła - odgapił od Tobiego poruszanie się na 4 łapach
Przyznaję, zamek to był mój pomysł. Myślałem, że będzie coś w stylu zamków Jurajskich... a tu takie coś.
Wróciliśmy szybko w las pełny majowej zieleni.
I na otwarte przestrzenie.
I na piwo - Sokół bezbłędnie poprowadził.
Potem pijani, z psem luźno biegającym, przez teren prywatny, przez serce ścisłego rezerwatu - Zadni Gaj.
Dom - eko.
Bezszlakowo na Tuł.
Deptać czosnek niedźwiedzi.
Widoczki podziwiać.
Małą Czantorię zdobywać.
Wielką odpuściliśmy. Dzisiaj nie był dzień gór wysokich, a Wielka to już prawie 1000 metrów. Podziwialiśmy z daleka.
Wymyśliłem za to fajny wariant zejścia - przez Gronik, bez szlaku.
Potem, jeszcze trochę widokowych pagórków na dole.
Miałem skojarzenia z Beskidem Niskim.
Końcówka wyszła bez błądzenia i całkiem odludnymi ścieżkami.
Bardzo miły dzień.
Dzięki Sokół za pomysł i towarzystwo
A zamek to chyba w Dzięgielowie?
Wycieczka po cieszyńskim zagłębiu storczykowym jednak bez storczyka, ale za to w soczystej zieleni i niezłymi widoczkami
A zamek to chyba w Dzięgielowie?
Tak
Zielonych wycieczek ciąg dalszy.
Tym razem padło na Beskid Mały, gdzie miało być ładnie cały dzień i bez burz. Sprawdziło się.
Rozpoczęliśmy niebieskim szlakiem z Lipnika (dzielnica B-B).
BM wygląda od tej strony ciekawie i groźnie.
Niektóre kamienie przypominają kształtem znaną postać.
Bielsko z góry - duże miasto.
Bielsko z dołu - bardziej kameralnie.
Wyszliśmy na sam szczyt Łysej Góry. Myślałem, że będą tylko krzaki, a tu całkiem ładna droga, trawa, spokój.
Potem w stronę Magurki odniosłem subiektywne wrażenie, że ludzi jest jakby więcej. A moze to tylko złudzenie.
Stwierdziłem, że bardzo widokowa droga pomiędzy Magurką i Czuplem zarasta i nie jest już tak widokowa jak kiedyś. Doszliśmy na Czupel, który też zarasta.
Powrót na Magurkę, gdzie ogólnie jest sielanka na trawie.
Wycofujemy się przez Gaiki do auta.
Miło było
Ostatnio edytowany przez sprocket73 (2019-06-03 08:16:43)
Piękna relacja, dzieki!
Nieźle!!! Rodzinka Iniemamocnych!
Zrobiliście jakieś 23 km, przy około 1250! m sumy podejść (mniej-więcej - nie wiem dokładnie którędy szliście).
Konkretna wycieczka.
Zielonych wycieczek ciąg dalszy.
Tym razem padło na Beskid Mały, gdzie miało być ładnie cały dzień i bez burz. Sprawdziło się.
Rozpoczęliśmy niebieskim szlakiem z Lipnika (dzielnica B-B).
BM wygląda od tej strony ciekawie i groźnie.
Jestem mocno zaniepokojona... ... ale, że start był przy Leśniczówce? a potem koło amfiteatru... no ale byłyby fotki...
Znam dobrze (?) szlak, a tu nic nie rozpoznaję, aż do Magurki... to może bezszlakowo? Jestem bardzo zaniepokojona! Domagam się wyjaśnień!
Jolu, start przy leśniczówce, byliśmy przy amfiteatrze, a potem trochę bezszlakowo, do źródła Pyszne. Pierwsze zdjęcie w relacji jest zrobione 50 metrów od źródła. Następnie już szlakiem w górę i czerwonym w dół do Straconki. Na Łysą bez szlaku... a potem to już Magurka Mam nadzieję, ze Cię uspokoiłem.
A propos amfiteatru to ma bycjego rewitalizacja
http://bielskobiala.naszemiasto.pl/arty … id,tm.html
kanton napisał:
A propos amfiteatru to ma bycjego rewitalizacja
A jednak!
Początkiem ubiegłego roku projekt niemalże umarł.
http://bielskobiala.naszemiasto.pl/arty … id,tm.html
sprocket73 zaspokój naszą ciekawość. Czy tam się już coś dzieje w tej kwestii??
Absolutnie nic się nie dzieje.
Czekają na Jarosława, by jako pierwszy wbił w ziemię łopatę.
Nieco zaległa relacja, bo z niedzieli z przed 4 dni.
Początek upałów, cudna pogoda i Gorce - Turbacz z Kowańca.
Zaczynamy bezszlakowo i jest pięknie.
Widoki na Tatry są zaletą tych stron. Niestety jest już właściwie lato, a powietrze latem jest z reguły ciężkie i mało przejrzyste.
Dochodzimy do żółtego szlaku. W stronę Turbacza prowadzi droga szeroka jak autostrada. Jeżdżą tędy terenówki, motory, quady. Jest sporo ludzi, na rowerach, biegających, idących. Jednym słowem nie jest za fajnie. A Turbacz z tej perspektywy wygląda bardzo marnie jak na najwyższy szczyt.
Natomiast są ciekawe obiekty po drodze. Kaplica Papieska na polanie Rusnakowej robi duże wrażenie. Pierwszy raz dane mi było być w tym miejscu.
Nieco powyżej taki krzyżo-pomnik. Kojarząc to miejsce ze zdjęć z internetu, myślałem, że na krzyżu jest prawdziwa czapka wojskowa. A ta czapka jest z 3x większa niż normalna.
Przeszliśmy koło schroniska, zaliczyliśmy szczyt. Turbacz jest moim zdaniem bardzo brzydki. Poszliśmy w dół czerwonym szlakiem, z którego roztaczają się teraz (brak drzew) bardzo rozległe widoki na Beskid Wyspowy.
Następnie wykorzystując kawałek bezszlakowej drogi doszliśmy pod Czoło Turbacza. Ludzi sporo.
Szukając spokoju przeszliśmy na Mostownicę, gdzie zalegliśmy w trawie. Widok w stronę Gorca.
Zakładaliśmy, że na Mostownicy będziemy sami, co najwyżej spotkamy strażnika parkowego. A tu w bacówce z poprzedniego zdjęcia ludzie, parę osób przeszło obok nas... a szczytem była para starszych ludzi z psem biegającym bez smyczy - skandal!
Swoją drogą, chciałbym, żeby tak wyglądała moja starość: w górach na pozaszlakach, z kobietą, psem i uśmiechem na twarzy.
Wracamy. Przechodzimy po raz drugi koło schroniska i kierujemy się na Halę Długą.
Na hali pasą się owce. Jest baca i nieduży pies który śpi na samym środku szlaku. Tobi zauważa go dopiero z paru metrów. Baca zuważa Tobiego i mówi do nas, że może być źle. Śpiący pies budzi się i szczeka. Nie wiadomo skąd pojawia się kilka kolejnych psów w tym duży Owczarek Podhalański. W sekundę otaczają Tobiego... i... nic się nie dzieje. Baca mówi "eee... spokojny jest... bo jakby nie był, to by było źle"
Stacja edukacyjna GPN, wyremontowana, ale zamknięta. Pamiętam ją z dawnych lat, kiedy wyglądała jakby się miała zawalić.
Doszliśmy na Kiczorę i ponownie zrobiliśmy w tył zwrot. Kiedy przechodziliśmy po raz trzeci obok schroniska, wstąpiliśmy na porządny obiad i piwo. Fajnie jest w Gorcach. Może trochę za dużo ludzi, ale nie ma tragedii i utrzymuje się miła atmosfera na szlaku.
Piękna wycieczka. Jak dobrze pójdzie to za niedługo tam się wybiorę na penetracje botaniczną Hali Turbacz
Jolu, start przy leśniczówce, byliśmy przy amfiteatrze, a potem trochę bezszlakowo, do źródła Pyszne. Pierwsze zdjęcie w relacji jest zrobione 50 metrów od źródła. Następnie już szlakiem w górę i czerwonym w dół do Straconki. Na Łysą bez szlaku... a potem to już Magurka Mam nadzieję, ze Cię uspokoiłem.
Jestem uspokojona, a i moja ciekawość dzięki pozostałym uczestnikom rozmowy jest zaspokojona. Czekam aż ruszą prace przy amfiteatrze
Nie samymi górami człowiek żyje. Wybraliśmy się na Pustynię Błędowską. Zaczęliśmy w Kluczach na punkcie widokowym Czubatka.
Kiedy byliśmy tu kilkanaście tal temu prezentowała się mało ciekawie. Ogólnie mało pustyni, dużo drzew i krzaków. Mniej więcej wyglądało to tak:
Dla odmiany teraz jest bardziej pustynno.
Miejsce jest zagospodarowane. W kilka punktów można dojechać samochodem. Są porobione takie cuda.
Z dużą ilością militariów, bardzo atrakcyjnych dla dzieci, bo można sobie pokręcić i obrócić wielka armatę, albo podnieść lufę.
Szlaki wchodzą w pustynię i co jakiś są kolejne atrakcje. Tobi ćwiczy.
Dobrze mu idzie. Wciąż mnie zadziwia. Chyba go na Rysy wezmę
Przez środek pustyni przepływa rzeka Biała Przemsza. Ostatnio jak tu byliśmy na Przemszy zakończyliśmy wycieczkę, bo wody było sporo i Ukochana odmówiła przejścia na drugą stronę. Tym razem się udało, rzeka była całkowicie wyschnięta. Tak wygląda jej koryto.
Północna cześć pustyni jest większa.
Na piasku leży pełno złomu, resztki bomb. Przez długi czas był tu poligon wojskowy.
Jest też więcej piasku. Upał doskwiera. Idzie się po tym naprawdę ciężko, zapadanie po kostki. Przydałyby się rakiety śnieżne
Mamy już trochę dość pustyni, jesteśmy w pełni usatysfakcjonowani. Na powrocie wymyślam wariant idący przez las skrajem. Przecinając Przemszę okazuje się, że tu jest trochę wody.
A potem droga wygląda tak. Miliony owadów, komarów i bąków. Tęsknimy za pustynią.
Dochodzimy nad Staw Zielony. Tu jest fajnie.
Decydujemy się na kąpiel.
Potem jeszcze idziemy nad Staw Czerwony. Bardzo ładnie.
No i taka to była wycieczka, nie w góry
Zbiornik Dziećkowice - dość spory akwen o urozmaiconej linii brzegowej, odległy zaledwie 12 minut jazdy od naszego mieszkania. Obeszliśmy go sobie dookoła. Wyszła całodzienna wycieczka, oczywiście wliczając siedzenie i moczenie
W sobotę powłóczyliśmy się po Jurze.
Zaparkowaliśmy w Kwaśniowie przy miejscu pamięci. W ogóle te strony obfitują w miejsca pamięci, począwszy od powstań, na obu wojnach skończywszy.
Szliśmy lasem pełnym jagód. Zjedliśmy ich ogromne ilości.
No a potem Ruskie Góry. To takie góry, gdzie nawet miłośnik chaszczowania na już dość, szczególnie o tej porze roku, w środku lata.
W każdym razie doszliśmy na jakieś skałki.
A potem do ruin zamku w Ryczowie, gdzie Tobi uczył się kiedyś przełamywać lęk przeskakując nad głęboką na 5 metrów szczeliną. Tym razem pokonywał ją bez lęków. Natomiast co ciekawe ja byłem w stanie tylko w górę - starzeję się.
Potem dłuuuuugo szliśmy w kierunku Ogrodzieńca, omijając zamek szerokim łukiem.
Zamek, a właściwie to co pod nim, jest chyba najbrzydszym miejscem na Jurze.
Doszliśmy do Góry Birów, nigdy tu nie byłem, a to była trzecia próba. Do tej pory zawsze zatrzymywał nas zamek, dlatego teraz go obeszliśmy. Góra Birów najlepiej prezentuje się z dołu.
Wewnątrz grodu jest, powiedziałbym, bardzo skromnie. No niech będzie, że jest to jakaś tam atrakcja dla dzieci.
Dużo ciekawiej prezentują się skały, od tyłu oblegane przez wspinaczy.
Pora wracać... znowu czeka nas dłuuuuuga droga. W Żelazku pod skałą Grochowiec jest ciekawy dom. Na pewno sporo kosztował i budzi skrajne odczucia estetyczne.
Tu mi się bardzo podoba... ale to tylko pół domu.
Łąki pożółkły. Susza. Pięknie pachną dojrzałe zboża.
Strony Poprzednia 1 … 15 16 17 18 19 … 32 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
[ Wygenerowano w 0.052 sekund, wykonano 12 zapytań ]