Temat: Samotnik spod Królewizny
Arka nigdy nie uniosła się na wodzie nie figuruje nawet w żadnym oficjalnym spisie jednostek pływających. Nie ma też na zadnej mapie zaznaczonej Jaśkowej drogi,prowadzącej wzdłuż szlaku turystycznego od Królewizny do schroniska pod Leskowcem . I tylko ludzka pamięc pielęgnuje wspomnienia o samotniku mieszkającym niegdyś pod szczytem Królewizny w Beskidzie Małym . Turyści zmierzający niebieskim bądz zielonym szlakiem do schroniska pod Leskowcem ostatnie kilkaset metrów wędróją ,,Jaśkową Drogą''. I niewielu wie że idzie śladem jednego z najbardziej tajemniczych ,a zarazem znanych mieszkańców Beskidu Małego.Mija trzydzieści lat od czasu gdy na północnych stokach Beskidu Małego pojawił się nikomu nieznany wędrowiec . Na położonej wysoko nad Jaszczurową polanie zwanej przez miejscowych Beskid ,przybysz sklecił z desek niszczejących szop prowizoryczny dach .Mijały tygodnie miesiące ,lata. Na polanie powstał blaszany budynek w kształcie łodzi ,mający unieśc sie na falach ,gdy nadejdzie potop.-Był przekonany że Bóg niebawem ukarze ludzi potopem ,takim samym o jaki czytał w Bibli- wspomina mieszkająca Na Polanie , w niewielkim przysiółku położonym wysoko nad Jaszczurową Małgorzata Targosz- Byłam wówczas małą dziewczynką ,więc początkowo bałam się nieznajomego. Lody jednak szybko stopniały,bowiem Jan Sasor-a tak się ów samotnik nazywał -był człowiekiem niezwykle przyjacielsko nastawiony do całego świata . --JAN ANIOŁEM ZWANY Sklecona z różnorodnych kawałków blach budowla mieściła cały majątek Jana Sasora niegdyś górnika pracującego w kopalni Janina . Nie wiadomo co spowodowało ,że wyjechał w góry i tylko sporadycznie zaglądał do Chrzanowa gdzie mieszkała jego matka. Do Arki ,jak najczęściej nazywano domek na polanie ,wchodziło się przez okno .W rogu stała prycza zbita z kilku desek ,a przeciwległą ścianę zajmował niewielki piec wykonany z kawałka rury-Na blasze piekł placki do czego używał mąki wody i cukru -opowiada Małgorzata Targosz -Zawsze mnie nimi częstował ,gdy zanosiłam mu smakołyki na swięta Bożego Narodzenia ,Wielkanocne ,czy też bez okazji.Był bowiem niezwykle gościnny ,spragniony rozmowy z ludzmi i bardzo religijny.Godzinami potrafił modlic się na głos obok swojej sadyby.Był przy tym pracowity.Chętnie pomagał mieszkańcom okolicznych wiosek w róznych zajęciach, biorąc za wynagrodzenie najczęściej tylko mąkę ,cukier,papierosy oraz kawałki nikomu niepotrzebnych blach z których budował swoje miejsce na ziemi.Takim też zapamiętali Jana Sasora wędrujący po górach.Często bowiem bywał w schronisku pod Leskowcem.Z biegiem czasu turyści uczynnego samotnika ochrzcili Janem Aniołem -Bo to był niezwykły człowiek-wspomina Halina Lizak ,gospodarująca wraz z rodziną w schronisku pod Leskowcem-Utkwił mi w pamięci deszczowy dzień ,niedługo po tym jak zamieszkaliśmy w schronisku Mąż powrócił ze spaceru z wieścią że mamy sąsiada.Kilkanaście dni pużniej poszliśmy z wizytą do samotni pod szczytem Królewizna nieopodal Leskowca.Tak poznaliśmy człowieka,który jak się niebawem przekonaliśmy-był dobrym duchem okolicy,osobą kochającą cały świat,radującą się szczęściem innych.Wrecz promieniował dobrocią i każdego tą swoją życzliwością obdzielał,a w podzięce wystarczyło mu dobre słowo.Samotnik ze zbocza Królewizny zmarł w 1999 roku,w swojej arce po dziewiętnastu latach od dnia gdy po raz pierwszy wszedł na Polanę Beskid -Zaniepokoiliśmy się gdy przez kilka dni nieodwiedził schroniska-wspomina Halina Lizak-Mąż poszedł sprawdzic czy aby niezdarzyło się coś złego,wrócił niestety z hiobową wieścią -- --TAJEMNICZY WĘDROWIEC Zawieszoną na drzewie tabliczkę informująca iż jest to ,, Jaśkowa Droga ''wykonał Andrychowianin Stanisław Toma -Ojciec zrobił także kapliczkę upamiętniającą zmarłego ,która wisi w pobliżu arki-informuje Piotr Toma zapalony turysta pasjonat gór. W ten sposób tata postanowił uczcic człowieka niezwykle pięknie wpisanego w historię naszych Beskidów .Arka nadal stoi na polanie .Niekiedy zaglądnie tu wędrowiec,zwabiony zasłyszaną w schronisku opowieścią o samotniku oczekującym potopu. O Janie,co go Aniołem nazwali,nie zapominają turyści znający mieszkańca górskiej samotni. Na wypielęgnowanym grobie na wadowickim cmentarzu komunalnym (o co regularnie dba Andrychowianin Antoni Mizera)często można zobaczyć swieże kwiaty i płonące znicze .I nie brakuje takich co twierdzą że Jan Anioł nie opuścił ukochanych gór,że nadal jak niegdyś opiekuje się turystami przemierzającymi beskidzkie szlaki.Ponoć wielokrotnie widziano o zmroku charakterystyczną sylwetkę wędrójącą górskimi ścieżkami odpowiadająca na pozdrowienie machaniem dłoni A od górskich łazików siedzących przy cherbacie w schronisku można usłyszeć opowieści jak to turyści błąkający się we mgle czy śnieżnej zawiei bezpiecznie dotarli do celu prowadzeni przez milczącego nieznajomego --------------KRONIKA BESKIDZKA 2 Grudnia 2010 tekst Bogdan Szpila fotki po kliknieciu w link --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- http://picasaweb.google.com/11223448508 … askowaArka
Ostatnio edytowany przez ferdynans (2010-12-09 15:17:37)