Temat: Ile jeszcze tej jesieni - czyli przegląd od Jawornicy po Pańską Górę
Postanowiłem sprawdzić ile jeszcze zostało jesieni tej jesieni w BM-ie, a jako że piątek miałem wolny.....
Zwlekam się z łóżka o nieludzkiej dla mnie porze, czyli coś około 4 rano. Szybkie pakowanie i o 5:00 wyjeżdżam w stronę Targanic. Plan mam ambitny - przejść przez Jawornicę, Potrójną, Leskowiec, Gancarz i zejść do Andrychowa a po drodze zaliczyć pięć skrzynek Geocache .
Około 5:20 parkuję pod Kościołem w Targanicach, zarzucam plecak i napieram w górę w zupełne ciemności. Jakiemuś psu nie spodobała się pobudka o tak wczesnej porze, więc warcząc i szczekając podążał dość szybko w moim kierunku, w świetle czołówki widziałem tylko jego wielkie oczy..... Na szczęście był płot
Po około godzinie docieram na Jawornicę, oglądam ruiny schroniska
szybki wpis do skrzynki i idę dalej.
Wschód słońca łapie mnie gdzieś pod Potrójną.
Na Potrójnej zatrzymuję się na dłużej podziwiając jesienne barwy w kolorach wschodzącego słońca
Dzisiaj nawet Babia nie strzeliła focha choć taka jakaś zamroczona była....
Jesienny wiatr dawał znać że to już nie "przelewki" i listopad nastał, strącając liście
i tworząc z nich piękne kobierce
zachęcające do wejścia w las ...
....więc idę ... dochodzę do Łamanej Skały, wspinam się na szczyt,
podziwiam uschnięte drzewa
schodząc znajduję skrzyneczkę , wpisuję co trzeba, "dywany" nadal zachęcają, to podążam "czerwonym" oglądając takie widoczki:
Niepozorny szczycik "Na Beskidzie"
przywołuje wspomnienia z ostatniej zimy, gdy przy pięknej pogodzie podziwiałem to samo w zimowej szacie
Szkoda że w zimie marzną kałuże i nie ma liści
Jest około 10:00. według wszelkich prawideł, powinienem zbliżać się już do Leskowca. Spojrzenie na mapę wyprowadza mnie z błędu. Muszę niestety przyspieszyć kroku, ale jak to zrobić, gdy dookoła obiektów do focenia aż nad to...
Po dobrej godzinie znajome widoki
Stąd już "rzut beretem" do szczytu. Widoki na południe takie sobie
ale za to na północ całkiem, całkiem
Żółć modrzewi, brąz buczyny i zieleń iglastych przepięknie się komponują. Postanawiam zostać chwilę, kontemplować widoki. W międzyczasie odezwały się moje puste kiszki dopominając się "o swoje". Postój nieco mi się przedłuży ... Między pierwszym kęsem a ósmym robię wpis do skrzynki - a jakże... Oooo ! widzę jakiegoś turystę. To pierwszy tego dnia. Schodząc w kierunku schroniska, mijam jeszcze dwóch... wysyp jaki, czy co ....
W schronisku biorę 0,3 na wzmocnienie i spoglądam na zegarek. Jest przed dwunastą. Przez myśl przebiega mi pewien pomysł. Jak się pospieszę, to w godzinę obrócę do "arki" i z powrotem.
Nogi nie protestują, więc idę w stronę Królewizny, a na "dywanach" takie rodzynki:
Potwierdziło się zapowiadane przez ICM zachmurzenie
robię mniej fotek = szybciej idę Po 20 min docieram do Królewizny, ale gdzie ta Arka ? Uskuteczniam mały chaszczing i...... jest
Przy okazji podziwiam kapliczkę Ferdynansa - istny majstersztyk, coś pięknego
W drodze powrotnej podziwiam nieco inne "dywany" - takie bardziej szare
Zachmurzenie nie ustępuje,
choć od czasu do czasu znajdzie się jakieś "okno"
.
Drogę na Gancarz pokonuję w 45 min. Tu ku uciesze swoich kiszek zjadam batona i oglądam co stąd widać. Mogłem w sumie zapomnieć - byłem tu niespełna 24 lata temu. Wpisuję się do skrzynki, i idę dalej przypomniawszy sobie, że na szlakowskazie pisało "Andrychów PKP 2h15min"
To bardzo demotywujące.
Nagrodą za mojego doła są takie widoczki :
Lewa noga nie dogaduje się z prawą i "lecę jak orzeł, ląduję jak Wrona" - tzn. pełna kontrola - liście mam nawet w zębach.
W końcu dochodzę do skrzyżowania Panienka. Tutaj daję czas na dogadanie się lewej nogi z prawą i dojadam resztki jedzenia. Tabliczka oznajmia że jeszcze godzina dreptania przede mną. Podnoszę czterylitery, kolory jesieni nie dają szybko iść
Na szczęście idę w dobrą stronę, mogę podziwiać zachodzące słońce
Na Pańskiej Górze wita mnie Księżyc oraz oświetlenie uliczne, przez co moja czołówka dalej leżakuje w plecaku. Przed 17:00 melduję się na przystanku przy Hali Sportowej. Przecież jeszcze muszę zabrać samochód z Targanic :-))))))))). I to wszystko w nowych butach (Lowell79 wie o co chodzi ;-) ), które jak się później okazało mogły być przyczyną rozbieżności w chodzeniu między nogami lewą i prawą :-)
Podsumowując: równe 12 godzin, 33km, 5 zbobrowanych skrzynek, nogi do dziś mnie bolą (tak to jest jak się wstanie zza biurka).
Trasa:
Profil:
Wszystkie fotki TUTAJ
PS 1. Myślę że nie przynudziłem
PS 2. Szybka relacja, coby uniknąć kary od Joli i Neny oraz podpisanej pod Nimi Brombelli
Ostatnio edytowany przez marekk500 (2013-12-04 16:50:16)
http://picasaweb.google.pl/marekk500
http://picasaweb.google.pl/marekk500cd