Temat: Pieniniści zimowi
Startujemy z zaśnieżonych i mroźnych Sromowców Niżnych (fuj, że ta sympatyczna i w sumie przyzwoita miejscowość ma taką nieprzyzwoitą nazwę. Zawsze jak ją wymawiam to czuję lekki stres jak bym powiedział Playboy albo co gorsza jaki Hustler. A jak wy się z tym czujecie? ). Mijamy senne Schronisko Trzy Korony z masą aut na parkingu (widać, że dużo luda zjechało na ferie) i od razu zagłębiamy się w Wąwozie Szopczańskim. Jest piękna zima, szlak przetarty, lekki mrozik, więc czego jeszcze chcieć więcej? Ano może trochę słoneczka, ale nie marudźmy . Na szlaku jest zupełnie pusto. Wiara śpi głęboko. Dopiero tuż przed Przełęczą Szopka spotykamy pierwszego człeka i to od razu strażnika parkowego. Kilka miłych słów, tradycyjne narzekanie na kłady, skutery śnieżne i całą tą hołotę, która nawet w góry i lasy musi wjeżdżać na smrodliwych pojazdach mechanicznych, po czym rozchodzimy się w swoich kierunkach - strażnik schodzi do Sromowców, my zaś idziemy w kierunku Przełęczy. Na Przełęczy robimy tradycyjne śniadanko i ruszamy w dół w kierunku Bańków Gronika. Po drodze mija nas ekipa młodych biegaczy, którzy robią trening kondycyjny. Poza tym jest zupełnie pusto, czyli całkiem nietypowo jak na nasze Pieniny. Na Bańków Groniku zmieniamy szlak na niebieski, który prowadzi na Sokolicę. Szlak malowniczo wije się wśród skałek i nawisów śnieżnych, a miejscami są nawet jakieś mgliste widoczki. Za Burzaną (724 m) wchodzimy na najtrudniejszą jego część, czyli masyw Czerteża (774 m). Miejscami jest bardzo ślisko, a jedna drewniana drabina daje się nam szczególnie we znaki, bo jest cała pokryta zmrożonym śniegiem, w którym musimy wybijać jeszcze stopnie. Dopiero teraz można docenić sztuczne ułatwienia w postaci metalowych poręczy i barierek. Trudności kończą się koło Czetezika (772 m) i teraz, wspinając się raz pod górę, a raz schodząc w dół, dochodzimy pod Sokolicę (747 m). Podejście na szczyt jest krótkie ale mocno strome i miejscami bardzo śliskie. W końcu stajemy na wierzchołku, gdzie fotografujemy miejscowy przebój, czyli limbę (jest już na 10002 fotografii, więc niech będzie jeszcze na 10 kolejnych ), nasze paskudne fizjonomie i trochę widoczków, bo w międzyczasie nieco się przejaśniło i słoneczko nieśmiało zerka na nas zza chmur. Po zrobieniu 130 ujęć wierzchołka Sokolicy, limby, Drogi Pienińskiej oraz Dunajca wracamy z powrotem szlakiem, którym przyszliśmy, aczkolwiek ze względu na czas, czy raczej jego brak, omijamy tym razem wierzchołek Czerteża, obchodząc go szybko równoległym zielonym szlakiem. Teraz obieramy trasę, która prowadzi na Trzy Korony przez Zamek Pieniński. Zamek prezentuje się naprawdę godnie tylko podejście do niego po zaśnieżonych i zalodzonych schodach przyprawia nas o lekkie drżenie kolan. Na Górze Zamkowej bawimy krótko, bo dzień zmierza już ku końcowi a my mam jeszcze w planie zobaczyć zachód słońca na Trzech Koronach. Pniemy się więc dziarsko w górę, mijamy Polanę Kosarzyska (824 m) i meldujemy się przy punkcie poboru opłat na Trzech Koronach. Na szczęście mamy środek zimy, więc „kanary” smacznie śpią w dolinie, a my przez nikogo nie niepokojeni wstępujemy na całe to trzeszczące aluminiowe żelastwo, które wiedzie nas aż do szczytu Okrąglicy (982 m). Na wierzchołku jesteśmy tylko my i jeszcze jeden amator zimowych fotografii, który rozstawia tam swój profesjonalny sprzęt fotograficzny. Niestety zachód słońca nie ma w sobie nic z magii, są za to jakieś widoki, a i wiatr jest niemal zupełnie niewyczuwalny. Wraz z zachodzącym słońcem schodzimy do doliny, a ciemności zastają nas już w lesie na zboczu Trzech Koron. Lansujemy się nieco w ciepłym i pełnym zawianego towarzystwa Schronisku Trzy Korony („Patrz! Jacyś zimowi turyści”) i schodzimy do samochodu, a za sobą mamy kolejną udaną zimową wycieczkę. Pozdrawiam wszystkich Piotrek
I jeszcze zdjęcia:
https://picasaweb.google.com/1055423125 … isciZimowi
Moje galerie: https://get.google.com/albumarchive/105 … source=pwa