Właściwie Darek Tlałka w telegraficznym skrócie przedstawił już relację z naszej środowej wycieczki . Ja spróbuje ją "odrobinkę" rozwinąć i uzupełnić .
Wcześnie rano, ok. 5.15 wsiadam do podjeżdżającej pod mój dom „Mikrusi” i mamy ¾ naszego składu. Pędzimy szybko na Basie po ostatnie ogniwo dzisiejszego wycieczkowego łańcucha - Stacha . W pełnym składzie ruszamy do Oravskiej Polhory, a dokładnie pod Chatę Slaná Voda. Po drodze przebiegające koziołki i świnki morskie … ale nic nas już nie powinno w tym kraju dziwić ! . Na miejsce docieramy ok. 7.15 , czekamy do 7.30 na ew. współtowarzyszy, którzy … szkoda … nie pojawili się. Ruszamy więc żółtym szlakiem do Królowej. .
Dzień zapowiada się piękny, góra pokazuje się nam w lekkich woalach, czyli w pełnej krasie .
Pełni optymizmu robimy foto wyjściowe i w górę !
Szlak żółty to rzeczywiście bardzo ciekawa trasa. Nie tylko pod względem krajobrazowym, ale również przyrodniczym. Jak się łatwo domyślić, zarówno Darek, jak i ja, opóźnialiśmy bardzo tempo marszu przez ciągłe focenie to tego, to owego … . Na szczęście reszta naszej ekipy to bardzo wyrozumiali ludzie. , za co im w tym miejscu bardzo dziękuję. W ostateczności doprowadzali nas do porządku gwizdkiem. !
Teraz można podziwiać w reglu dolnym pięknie kwitnącą wierzbówkę kiprzycę, roślinę, która tworzy przepiękne górskie kompozycje.
W pełni kwitnienia jest też rdest wężownik i dzwonek wąskolistny, których chyba będzie za dużo w moim albumie - zakochałam się w nich i nic na to nie poradzę .
Żałuję tylko, że powyżej 1000 m n.p.m. wierzbówka była w fazie pączkowej. Z rdestem wyglądałaby wśród zieleni przecudnie.
Oprócz roślinek na szlaku nie brakowało owadów i innej zwierzyny. Joli udało się wypatrzyć pięknego, trochę ospałego padalca , który pozwolił się wziąć do ręki .
Nawet ślimak schował rogi – ranek był w lesie odrobinę chłodny, dlatego zwierzyna powoli budziła się do życia .
pomrów błękitny (Bielzia coerulans)
Ciekawe, czy jakby Jola pokazała mu pyszny sernik, którym częstowała nas na szlaku, wystawiłby swoje różki . Na pewno tak !
foto: Jolanta
Teraz wrócę do krajobrazów . Nie spodziewałam się, że zobaczę z tego szlaku tak dużo . Co prawda do pełni szczęścia brakowało mi Tatr, ale to co zobaczyłam w dużej części zaspokoiło potrzeby mojej duszy ... .
a jeśli nie, to sama sobie je uzupełniałam … .
Na żółtym szlaku zatrzymać się można w dwóch drewnianych, bardzo solidnych szałasach. Często przy tych obiektach jest źródełko i miejsce na ognisko. Spokojnie można tu przeczekać burzę, a nawet przenocować.
"Spacerowym" tempem dotarliśmy na szczyt ok. godz. 13.00 . Strona polska przywitała nas potwornie zimnym wiatrem i mgłą . Trzeba było szybko ubierać kurtki, ponieważ temperatura odczuwalna zbliżała się do zera ... .
Trwało to ok. 20 min., potem na niebie się przejaśniło i przyjemnie ciepło zrobiło się już na całym Diablaku . Po raz kolejny sprawdza się powiedzenie – że „kobieta zmienną jest”.
Na szczycie troszkę zabawiliśmy , po czym wpadło nam do głowy, żeby schodzić z powrotem do Slanej Vody szlakiem zielonym, a następnie, już na Słowacji, niebieskim. Cóż, musi być ktoś, kto szlak przetestuje ! Nich będzie, że to my ! . No więc ... – do piętra kosodrzewiny szlak bardzo ciekawy i malowniczy. Trafiliśmy tu na ruiny schroniska (Schutzhaus auf der Babiagura) pod Głodną Wodą (źródełko).
Darek Tlałka, jak to Darek znalazł w tych ruinach ciekawą paproć – kurczę zapomniałam jak się nazywa – liczę więc na jego pomoc.
Schodząc w dół, w kosodrzewinie natrafiliśmy jeszcze na krzyż upamiętniający tragedię Rodziny Frysiów na Babiej Górze. Na samym szczycie Jawornicy w Beskidzie Małym stoi o wiele większy, metalowy ufundowany na pamiątkę śmierci 4 narciarzy z andrychowskiego Klubu Beskid, zmarłych właśnie na Babiej Górze 14 lutego 1935 r. Dzisiaj na stoku Babiej Góry, w miejscu, gdzie zginęli, stoi na pamiątkę w kosodrzewinie nieco mniejszy.
I to by było na tyle atrakcji. Piętro regla górnego i dolnego to las, las i jeszcze raz las tj. prawie 4 godziny lasu … Próbowaliśmy w tym lesie mimo wszystko się czegoś doszukać . Był więc skrzyp olbrzymi, rozpucz lepiężnikowiec i zaraza , znalazłam nawet pięknego borowika .
skrzyp olbrzymi – jeden z dwóch gatunków skrzypów objętych w Polsce ochroną i zaraza żółta pasożyt m.in. lepiężników, roślina pasożytnicza objęta całkowitą ochroną.
rozpucz lepiężnikowiec - największy przedstawiciel rodziny ryjkowcowatych występujący w Polsce
Szlak ten jest niesamowicie długi i monotonny … . Nie polecamy go, broń Boże, jako szlaku startowego na Babią Górę !. Gdy naszym oczom ukazała się łąka z krowami, którą mijaliśmy na początku naszej trasy, skakaliśmy z radości. Był to bowiem znak, że niedługo będzie w końcu parking i nasze autko !
Po zawinięciu na parking obowiązkowo obeszliśmy jeszcze Chatę Slaná Voda, gdzie prócz stada mieszanej zwierzyny: świnki wietnamskie, kozy, owce, muflony i Bóg wie, co jeszcze , nie dopatrzyliśmy się nic bardziej interesującego, wsiedliśmy do naszej „Mikrusi” i ruszyliśmy do domu .
Bardzo dziękuję moim Współtowarzyszom wędrówki za przepiękną, pełną estetycznych wrażeń środę . Pełny albumik ze zdjęciami pokażę, jak się z nimi uporam. .
"Tak jak zawsze, kiedy zdarza mi się widzieć coś niebywałego, żałowałem, że nie ma ze mną miłych sercu ludzi, żeby mogli oni też swoje zatroskane oczy widokiem czystym uradować i przemyć, zasługują przecież na to nie mniej niż ja, albo bardziej" /E. Stachura/