nena napisał/a:PS. Ja też dziś w tamte strony
Szkoda, że leje
Radocyna - Zdynia - Uście Gorlickie - Kraków - Home, sweet home
Audycja będzie zawierała lokowanie produktu!!!
Radocyna. Leje. Podejmujemy decyzję o ewakuacji. Ale co, jak, gdzie??? Debata nad mapą. Chyba najrozsądniej będzie spieprzać w stronę Zdyni. Może tam coś złapiemy na Uście Gorlickie. Do Zdyni jest 10 km, do Uścia kolejne 12. Ostatecznie urobimy to z buta. Ruszamy.
Zdynia. Sklep. Browarek. Nic nie jeździ. Męczenie kciuka też nie pomaga. Leje. Przychodzą do głowy myśli samobójcze, jednak tu kris wpada na genialny pomysł.
"Zadzwońmy do Pani Danusi ze Smerekowca. Ja tam spałem rok temu. Może nas podrzuci do Uścia. Ostatecznie przekimamy u niej i rano się ewakuujemy do domu."
OK. Dzwonimy. Dostajemy opierdziel, że nie chcemy u niej przekimać. Ale jak słyszy, że spaliśmy w Radocynie postanawia uratować nasze mokre dupska
Uście. Jest bus na Kraków, ale mamy do niego ponad 2 godziny czasu. No to zwiedzamy cerkiew pw. św. Paraskewi z 1786 roku. Przecudnej urody.
Potem to już tylko przyjemność. Restauracja Homola z zajebistym żarciem i cenami, które tu się zatrzymały jakieś 10 lat temu. Dość powiedzieć: placek po zbójnicku (500g) - 13 peelen, piwo - 4 peelen, lufa - 3.20 peelen.
A potem to już tylko drzemka do KRK. I dom. I koniec pieśni.
Dzięki kris za zabranie mnie w tę dzicz, za logistykę, za wytrzymywanie z moją nie zawsze łatwą naturą. Było zajebiście. Do następnego
Podsumowanie.
W ciągu 7 dni urobiliśmy około 152 km z czego jakieś 15 stopem, około 5800 m podejść, 5100 m zejść, 45 godzin 19 minut z buta, browarów nie zliczę ale misie były 3
Zdjęcia:
Dzień pierwszy
Dzień drugi
Dzień trzeci
Dzień czwarty
Dzień piąty
Dzień szósty
Dzień siódmy
Dzień ósmy
Dziękuję za uwagę. Dobranoc.
Fin.
"Picie wódki, to jest wprowadzanie elementu baśniowego do rzeczywistości."
Jan Himilsbach