Tak daleko jak Dariusz się nie zapuszczam. Ale wiadomości tragiczne. Kilka hektarów na Beskid Mały to olbrzymia powierzchnia, może trochę mniejsze te szkody. W II Dzień Świąt byłem na Leskowcu idąc z Ponikwi przez Gancarz, potem najkrótsza drogą zejściową do Mydlarzy i prosto na szczyt. Widziałem kilkanaście powalonych drzew, najwięcej tuż za dojściem szlaku białych serc do drogi z Gancarza i Ponikwi, w stronę Gancarza. Ponad siedemdziesięcioletnia jodła, bardzo okazała, zupełnie zatarasowała szlak, zastała pocięta, ale pozostawiona, bo nie sposób jej ominąć, a pień położony na drodze można przekroczyć. W zejściu z Gancarza, poza szlakami, leżało tez kilka drzew, w tym dorodna sosna. Drzewa te nie były połamane tylko przewrócone, lub mocno pochylone, co widać teraz po niewielkim i słabym systemie korzeniowym na fliszu.
Na Przełęczy pod Gancarzem śladu nie ma po dawnych szyldach, szkoda, ale zaraz obok teraz zobaczyć można dawna tabliczkę z nazwą, zarośniętą już znacznie przez jodłę, myślałem, że tylko buki zarastają tabliczki metalowe. Także nowy, bardzo piękny relief w drzewie, artystyczna robota, z wizerunkiem Matki Boskiej, ale obskurnie przybity gwoździami zagiętymi, do buka. Ładnie było, ludzi w sam raz, nie za dużo, ciepło, widoki nawet na Tatry, tak jak wczoraj ze Skrzycznego, gdzie nie ma szkód w lasach.