51

(41 odpowiedzi, napisanych Pytania o sprzęt)

jolanta napisał/a:

Obiecałam, że jak podejmę decyzję co do zakupu noża to się pochwalę  wink

Oto i on  big_smile

https://lh6.googleusercontent.com/-99VMAe2KRHI/UZN8_T6tp9I/AAAAAAAANgg/Emd41yLZZvs/s720/P5140020.JPG

Mam więc swojego pierwszego OPINELA czas pokaże jak się sprawdzi big_smile
Ostrze 8cm, razem z pochewką około 10, myślę, że na moje potrzeby wystarczy wink

Miło mi ,że moja sugestia na coś się przydała big_smile
Sam jestem ostanimi czasy posiadaczem Opinela z tym ,że 12 wink

https://lh5.googleusercontent.com/-bkTb8URU1DU/UkLR7nTw_4I/AAAAAAAARaw/bZxr_0loGrQ/s512/syria%2520pa%25C5%25BAdziernik.jpg

Zapraszam serdecznie na opowieść o świetnych ludziach, pysznym jedzeniu i kraju, w którym w 2011r. było... jeszcze pięknie.

53

(204 odpowiedzi, napisanych Forumowe akcje)

oddaliśmy 3 głosy big_smile

54

(26 odpowiedzi, napisanych Przewodniki i mapy Beskid Mały)

Jeszcze taki znalazłem:
https://lh5.googleusercontent.com/-0MQEnDvGXwI/UiMY8hQfzEI/AAAAAAAARSc/WFLkc17i4ss/s640/1%2520073-001.jpg
Jest ktoś chętny ??

Prut , Czeremosz...eh te klimaty...

56

(105 odpowiedzi, napisanych Planowane zloty)

jestem za big_smile

Relacja fajna, ale gdzie Piotrze mogę te zdjęcia obejrzeć?? Nic Twojego się nie otwiera:(

Rock Reggae Festival 2013
Dziewiąta edycja Rock Reggae Festival odbędzie się w sobotę, 24 sierpnia. Tam gdzie zwykle, czyli na stadionie KS Górnik Brzeszcze.

Gwiazdami tegorocznej edycji festiwalu będą zespoły Luxtorpeda i Strachy na Lachy.
http://rockreggae.prv.pl/
Czy ktoś z okolic Andrychowa lub Kęt się wybiera??

dzięki:) Konczeto odpuściliśmy, bo 2 z nas było wcześniej , a czas też nas trochę gonił...A Piryn faktycznie robi wrażenie big_smile

60

(26 odpowiedzi, napisanych Przewodniki i mapy Beskid Mały)

UWAGA ! Mam takie dwie pozycje wydawnicze i chcę podarować komuś, kto je wykorzysta w jakiś "mądry" sposób ,a nie położy tylko na półce. U mnie się już dość długo wyleżały wink To forum ,aż kipi od pasjonatów więc nie będzie chyba problemu...
https://lh3.googleusercontent.com/-Wny6QLdDcn0/UhN7jCx3ToI/AAAAAAAARPE/gg2wiyOfwo4/s800/1%2520069.jpg
https://lh3.googleusercontent.com/-J_VYO24D2H4/UhN7nDarq2I/AAAAAAAARPI/yVj0iZdIYBI/s800/1%2520072.jpg
czerwona jest z 1981r , a szara chyba z 1973. Kartki wszystkie (szara nie na 1czy2 pierwszych kartek), ale mają widoczne ślady używania wink

nena napisał/a:

Ale u nas też tak jeszcze do niedawna było big_smile, a gdzieniegdzie nadal jest, tylko, że u nas bardziej zdobiły przydowowe ogrody części samochodowe. big_smile

Uwierz ,że to naprawdę inna skala bałaganu  big_smile

62

(37 odpowiedzi, napisanych Zwierzęta Beskidu Małego)

Dzisiaj u siebie we wjeździe do garażu spotkałem pająka. Pierwszy raz takiego widziałem. Sporych rozmiarów bestia była...
https://lh4.googleusercontent.com/-n2txVQxZJio/UhDSy7-AJ-I/AAAAAAAARNs/0Zywj-KzTC4/s800/1%2520005.jpg
https://lh4.googleusercontent.com/-q2sVF8sINyE/UhDSf1V4P1I/AAAAAAAARN0/iteStC2ibAU/s640/1%2520008.jpg
https://lh5.googleusercontent.com/-mQmaWT8TR14/UhDSnX47vDI/AAAAAAAARN8/KPrGaSs8uwI/s640/1%2520010.jpg
https://lh5.googleusercontent.com/-d2YZ5ayeQSg/UhDSbpUy_MI/AAAAAAAAROA/KroEYhzKjcE/s800/1%2520006.jpg
ktoś może wie co to?? i czy groźny dla ludzi wink ??

Tekst napisany w 2007 roku i rzucony "gdzieś w kąt" cudownie się odnalazł...Myślę ,że odrobina wspomnień nikomu nie zaszkodzi. Zapraszam do lektury...

20- 08- 2007

Wyjazd ok. 19.00 z Andrychowa.

1 kierowca- Marcin - Andrychów
1 pilot- Staszek - Andrychów
tył - Mirek - Jelenia Góra i ja- Tomek - Kęty- załoga rezerwowa ;-)

Słowacja- okrutna wichura i deszcz. Powalone drzewa, konary i mniejsze gałęzie na drodze. Jedziemy, jakby tuż za nawałnicą. Na niebie nieustająca orgia błyskawic. Eksploduje cały horyzont!! Całe wsie są bez prądu. Ładnie się zaczyna nasza impreza! Cały czas jedzie Marcin i wykazuje duży kunszt w omijaniu przeszkód na drodze. 
Węgry- spokojnie, jak to z reguły tam bywa, poza może Budapesztem ,gdzie zrobili jakiś objazd i się zamotaliśmy. Tam też to chyba reguła...
https://lh6.googleusercontent.com/-nC9unSGdmCs/UhBjU8ceGhI/AAAAAAAARLg/E_iVi2fc3Go/s800/PIRYN%25202007%2520008.jpg
Serbia - zwiedzanie Twierdzy Belgrad. Jesteśmy pozytywnie zaskoczeni jak można połaczyć obiekt muzealny z rzeczywistością... W fosie warowni są np. korty tenisowe, na terenie twierdzy są boiska do kosza , a na alejkach odbywaja się regularne treningi klubu "Crvena Zvezda"...Myślę, że 3 dni to byłoby co tam robić...
https://lh3.googleusercontent.com/-DeiX0ws8hs0/UhBjY1ffHpI/AAAAAAAARLo/PZE_5FVh5iY/s800/PIRYN%25202007%2520010.jpg
Bułgaria- Na wjeżdzie dezynfekują nam wodotryskiem podwozie! Pobierają równiez winetkę za drogi inne niż szybkiego ruchu! Dziwny kraj, a niby Unia Europejska... Sofia wcale nie wygląda na stolicę! Brud i ubustwo! Socjalizm się tam zatrzymał...W  Melniku kolacja - zamawiamy sałatkę "szopską"- bułgarski smakołyk i piwo "Zagorka". Po dobie na kanapkach smakuje nam bardzo...Korzystamy z kranu w knajpie i nabieramy wodę. Niebawem wejdzie nam to w krew- tankować się do pełna przy każdej okazji! Jedziemy w stronę Monastyru Rożeńskiego rozglądając się ( po ciemku!!) za miejscem do spania. MARCIN CAŁĄ TRASĘ PRZEJECHAŁ SAM! NAWET NA CHWILĘ NIE ODDAŁ KIEROWNICY!  Nocleg, na partyzanta- pod gołym niebem . Gorąco, jasno od gwiazd, samoloty przelatują co 5 min.....Łazi po mnie wszystko co może!! Komary zlatują się chyba z całej okolicy, podobnie rzecz ma się z mrówkami...zasypiam nad ranem..Ciężka noc!

22- 08- 2007

Pobudka w Melniku. Obok fajna rzeczka- znaczy... mycie i picie jest... Śpimy pod pięknymi Piramidami Melnickimi.

https://lh3.googleusercontent.com/-4BTlFb4j8CY/R6naePYlYnI/AAAAAAAAAjA/KltBmxLBbw8/s800/PIRYN%25202007%2520313.jpg
https://lh3.googleusercontent.com/-2lt5ztMK0WM/UhBjcPvKgNI/AAAAAAAARLs/By2ClV1MRrk/s800/PIRYN%25202007%2520036.jpg
Przechodząca staruszka obdarowuje mnie 2 pomidorami ! Plan na dzisiaj- dojść do schroniska "Piryn". Ruszamy...Start jest zawsze ciężki. Po 2 godzinach Marcin ma kryzys! Chce zrezygnować , a to pierwszy dzień! Dzielimy się ciężkimi rzeczami z jego plecaka. Mój na starcie ważył 23kg ,przybyło mu teraz z 5..nic to- Idziemy! Około południa dłuższy odpoczynek. Termometr po pokazaniu 52 st *c !! wyłączył się samoistnie... w cieniu 35!! - Chcemy sobie zrobić niewielki skrót i gubimy szlak!! Nieświadomi , idziemy złą drogą do póżnego popołudnia. Po drodze znajdujemy żródełko. Płynie jakby nie mogło! Dobrze, że ktoś podstawił  wcześniej (może drwale??),swoją 5 litrową bańkę i jest pełna. Przelewamy z niej do swoich butelek. Pozostałe 4 litry pysznej ,zimnej wody nalewamy do butelek 40 minut!! Wartkie żródło - nie ma co... Marcin zalicza wywrotkę!! Obdarte kolana i łokiec, Mirek go opatruje. Całe szczęście - nic poważnego! Nagle droga  się kończy...Powrót do ostatniego rozwidlenia. Są jeszcze 2 możliwości...Obie to niewypał!! Kończą się zwałami ziemi. Spychacz tam zakończył pracę i wrócił...Robi się póżno, nie mamy czasu na jakieś wielkie powroty.
Zaraz będzie ciemno! Nocujemy w miejscu którego nie ma na mapie, i nazywamy go "u drwali". Są pieńki - robimy więc stolik i siedziska. Kolacja smakuje wybornie...Rozbijamy same sypialnie bo jest gorąco..W nocy (jeszcze nie śpimy) jakiś czterokopytny niewiadomego pochodzenia podchodzi do obozowiska. Niespecjalnie jest wzruszony naszymi krzykami.Odskakuje, ale zaraz wraca... w końcu to on jest u siebie.
https://lh5.googleusercontent.com/-LESW1c9KHxs/UhBjexCln7I/AAAAAAAARLw/GWIWsgVFaRg/s800/PIRYN%25202007%2520039.jpg

23- 08- 2007

Pobudka "u drwali". Śniadanko (musli jak codzień!!) spożywamy na naszym nowym sprzęcie turystycznym, którego z racji dużej wagi nie możemy niestety zabrać ze sobą w dalszą drogę. Mamy nadzieję dojść w końcu dzisiaj do schroniska "Piryn"!!  Upał znowu jak diabli!! Pyszne ostrężyny po drodze- pałaszujemy garściami!! Przy znanym nam już "rwącym ruczaju" tankujemy się "do pełna". Natrafiliśmy na szlak (właściwie Staszek- wujkiem zwanym z racji małżeństwa z moją chrzestną matką  - odnajduje szlak- i chwała mu za to!!!)  i wreszcie idziemy tam gdzie należy..Schronisko okazuje się ruiną!
https://lh6.googleusercontent.com/-Mz0l74Wvoh0/R6nR7_YlYII/AAAAAAAAAe0/yjXYPGxTyAQ/s800/PIRYN%25202007%2520056.jpg
Namioty rozbijamy niedaleko- obok budynku który nazywają motelem "Piryn". Miejscówki na kilka namiotów, ciut poniżej rwąca rzeka. Po tak upalnych 2 dniach kąpiel jest wskazana!! W motelu pijemy po butelce miejscowego specjału.  "Zagorka" to może nie "Tyskie" ,ale smakuje nam bardzo. Serwują tu również bardzo dobrą "szopską"!! Szybko tu robi się ciemno...miejscowy czas jest o 1 godzinę przesunięty do przodu w stosunku do naszego. No to po jeszcze jednej "Zagorce" i do spania!

24- 08- 2007

Spod motelu Piryn idziemy doliną "Żeleżnicy" . Dolina długa jak diabli no i non stop pod górę.
https://lh5.googleusercontent.com/-8aBbJRwaZiI/R6nSvvYlYLI/AAAAAAAAAfM/NlbQsBO7aZU/s800/PIRYN%25202007%2520102.jpg
Po drodze mnóstwo krowich placków,a i same sprawczynie są często spotykane...Rzeczka leniwie się wije w dolinie , ale w paru miejscach , po głębokości przełomu widać na co ją stać po roztopach czy mocnym deszczu...Sama koncówka doliny daje w kość. Włazimy po skalnym rumorze na przełęcz. Dosyś ostro w górę ( w końcu to 2575 m npm)... No i mamy w dole  schronisko Tewno Ezero nad dużym i ładnym Tewnoto.
https://lh6.googleusercontent.com/-W0-6jf3EpCM/R6nT5_YlYPI/AAAAAAAAAf4/DOJ1g22r7sY/s800/PIRYN%25202007%2520145.jpg
Spadamy w dół i tam rozbijamy namioty w pięknej scenerii. Obiadek! Kasza z kabanosami.... Oczywiście nikt nie zabrał soli!! Trudno- jemy niesolone. Jest jeszcze wcześnie więc wyruszamy na "obchód" okolicznych grani. Dochodzimy do pięknie wyeksponowanej skałki  i Marcin proponuje wspinaczkę. Droga tak na oko 2 lub 3-kowa, ale nie mamy nic do asekuracji i Stachu się nie zgadza. Właściwie bez sensu ryzykować...Sycimy oczy panoramą. Pomimo 2700 m npm i 18 godziny jest gorąco! Schodzimy i sytuacja z temperaturą się gwałtownie zmienia. Koło namiotów wieje jak cholera i to lodowaty wiatr - po raz pierwszy zakładam polar!
https://lh5.googleusercontent.com/-lvCu0eGJRQ4/R6nVMvYlYTI/AAAAAAAAAgY/LEKTeNuMA74/s800/PIRYN%25202007%2520163.jpg
Obserwujemy piękny zachód słońca nad Tewnoto. Szybko robi się ciemno. W schronisku przyjmują euro więc "kierownictwo" decyduje ,że po 100gr. domaćniej śliwowicy i do spania! Pierwszy raz śpię tak wysoko (2512m)!! Pomimo wiatru noc mija spokojnie.

25- 08- 2007

Z Tewno Ezero wyruszamy w kierunku schroniska "Wichren". Piękne przejście mocno eksponowanymi graniami! Jeziorka o barwie turkusu z prawej i lewej strony!
https://lh4.googleusercontent.com/-txURV1wcsj0/R6nWdfYlYYI/AAAAAAAAAhA/1ICnB_3LDWY/s800/PIRYN%25202007%2520209.jpg
Od rana idzie z nami pies! Przybłęda podobny do psów pasterskich. Świetny.. i zna trasę! Darmowe towarzystwo..i nie zobowiązujace. Widzimy Wichren! Jest imponująco piękny!
https://lh6.googleusercontent.com/--Qp1XbErYxE/R6nXt_YlYdI/AAAAAAAAAhs/lQNQlembTvg/s800/PIRYN%25202007%2520239.jpg
Schodzimy z przełęczy Gławniszka Porta.  Nagle nie wiedzieć czemu- potykam się ! Gwałtownie tracę wysokość! Lecę głową w dół , a 25 kg na plecach napędza mnie jeszce bardziej! Celuję w kamyk wielkości małego fiata! Śmierć w oczach! Nie wiem jak, ale robię w powietrzu obrót przez bark i ląduję na plecach! Mój nowy " fiord nansen" uratował mi życie!! Potłuczone kolano , łokieć i biodro- niewiele jak na taki lot, mogło się skończyć dużo gorzej....Mirek blady , bo widział akcję idąc za mną, wyciąga mnie z pomiędzy kamieni i nie może sie nadziwić jaki jestem farciarz! W schr. "Wichren" jemy po kotlecie i oczywiście szopskiej i w drogę do Byndericy na pole namiotowe. Atakujemy z buta oczywiście, aż tu nagle vw T2 na warszawskich numerach! I już jedziemy z Anią , Jędrzejem, Tomkiem i jeszcze jedną panną o rzadkim imieniu , którego nie pamietam ;-(  Bynderica- kawał placu szumnie nazwany polem campingowym...Woda jest albo ze strumyka albo z drewnianych koryt, w których chłodzi piwo i inne napoje właściciel jedynej tu knajpki. Trochę ludzi tu jest. Głównie Czesi i Bułgarzy, w końcu weekend... Obok nas mają "swoją bazę" nacjonaliści macedońscy. Powiewają flagi... oni sami ubrani w różnego rodzaju maskujaco- wojskowe stroje - raczej młodziutcy, tacy nasi harcerze..Mocno się przygotowywali, ubierali, noże typu "rambo" za paski wkładali... Marcin wymyslił ,a wszyscy poparli że pewnikiem mają jakąś "nocną akcję" , a oni tylko szli... na  ognisko , za drogę!! Ale śpiewali ładnie , nie ma co... A my  cóż- namioty, kolacyjka i spanie.

26- 08- 2007

Dzisiaj na Wichren!!  To będzie ( jak na razie.. ) mój rekord! ale najpierw trzeba tam wyleżć... Mimo wczesnej godziny upał daję się we znaki... Dobrze , że idziemy na lekko - z malutkimi plecaczkami (woda z pluuszszem jak codzień, corny- to też już rytuał i kanapki). Zero ludzi na szlaku! Bijemy na najwyższy szczyt Pirynu od strony Kazanite. Od Byndericy ostro pod górę przez las i kosówkę. Potem doliną . Po drodze przepiękne cyrki lodowcowe pod Wichrenem.
https://lh3.googleusercontent.com/-Q50BEnEL1oQ/R6nZEPYlYgI/AAAAAAAAAiE/-PJ2ZFS6alI/s800/PIRYN%25202007%2520264.jpg
Dostajemy się na przełęcz skąd można iść tam gdzie my, ewentualnie na Kutiełło lub grań Konczeto. Pogoda piękna widoki również. Wichren- góra z białego marmuru robi na nas duże wrażenie. Odłamki skalne skrzą się w słońcu, miejscami wygląda to tak jakby śnieg leżał. Szczyt , który mamy na wyciagnięcie ręki  jest imponujaco wielki! Końcowe podejście dosyć eksponowaną ścianą , widoki cudne!! Pojawiają się pierwsze od kilku dni chmurki! W końcu jesteśmy! Wichren zdobyty!! 2914m npm !
https://lh5.googleusercontent.com/-XGfkBDVuiUY/R6nZuvYlYjI/AAAAAAAAAic/BehIRyRVxpY/s640/PIRYN%25202007%2520274.jpg
Gratulacje i uściski dłoni. 
Jesteśmy tu sami. Oczywiscie chwila dla fotoreportera...w ruch idą aparaty ! Niebawem pojawiają się... nasi znajomi z Warszawy. Kilka pamiątkowych zdjęć i dla uczczenia sytuacji- tabliczka polskiej czekolady! Trzeba się ubierać bo zaczyna się robić zimno i kropi deszcz. A co to?? Na szczyt wchodzi facet z plecakiem, w butach treckingowych i w ...kąpielówkach!!! Wzbudza ogólną sensację i uśmiechy.. Schodzimy...w drugą stronę tzn na schr. wichren. Bynderica - kasza - namiot, aha no i kąpiel - rzeka ma chyba ze 4 st*c- zwariować można - palce w nogach i kolana wykręca!! Zaczyna padać...Padało całe 15 min. I to byle jak...  Wieczorem kolacja ... wiadomo szopska! Przy sąsiednim stole obsada transportera. Wymiana spostrzeżeń i snucie planów na kolejne dni. Robi się póżno, jesteśmy zpompowani - idziemy spać.

27- 08- 2007

Po porannej toalecie ( rzeka nic, a nic cieplejsza!) Ania i Jędrzej mówią ,że znależli nam transport do Melnika. W nocy przyjechali na pole Agata i Paweł  młodzi ludzie z Krakowa. Są w drodze do  Grecji- właśnie przez Melnik , a tam zostało nasze auto- hhhuurrraa!!  Mówią ,że chętnie nas (Marcina i mnie ) zabiorą. Dzięki Aniu, że nam to załatwiłaś jak smacznie spaliśmy!! Po śniadanku Stachu i Mirek idą jeszcze w góry , a my do Melnika! 130 km minęło szybko... nawet za szybko! Agatka i Paweł są przesympatyczni! Rozstajemy się z żalem w Melniku.
https://lh4.googleusercontent.com/-t2tI76BM0Lo/R6naFfYlYlI/AAAAAAAAAis/FJeC87AFJVI/s800/PIRYN%25202007%2520303.jpg
Oni idą oglądać Piramidy Melnickie, a my zażyć kąpieli w miejscowej (nawet ciepłej!!!) rzece..Woda jest boska- będziemy ją jeszcze długo wspominać...A teraz do auta i z powrotem po resztę ekipy...Dojeżdżamy po południu, wszystko jest spakowane i pozwijane, załadunek i w drogę ...na Durmitor!! Ale nie tak szybko! Po drodzę Macedonia. I tam nocleg...przy drodze.Miał być znowu "na partyzanta", ale ja upierałem sią żeby w sypialniach... Nie będą po mnie łazić te potwory!! Pełnia! Księżyc świeci tak mocno, że jest jasno w namiocie! Asfalt nagrzany przez cały dzień , robi za podgrzewane łóżko! Noc spokojna, ale jak zwykle za krótka..

28- 08- 2007

Wstajemy skoro świt i w drogę! na Skopije..i na Prisztinę! W Kosowie niespodzianka ...Zielona Karta jest tu nieważna!! Na tłumaczenie , że ważna jest w całej europie - pan mówi : tu jest Kosowo , a nie Europa! Jak chcemy przejechać to trzeba zapłacić 50 euro! Skandal !! Nie chcemy, ale cóż zrobic,,, wracać do Macedonii i szukać drogi przez Serbię ? Szkoda czasu- płacimy , klniemy i jedziemy!! Kosowo to chyba największe samochodowe złomowisko Europy!!! Wygląda tu tak , jakby w każdym domu sprowadzono kilka, a nawet kilkanaście samochodowych wraków!! Co drugi dom to "auto-sewice" i auto - myjnia.. Syf nieprzeciętny, bałagan , ogólnie tragedia!! W środku Starego Kontynentu taki BURDEL!! Jako taką atrakcją są mijane na ulicach transportery opancerzone KFOR i  bazy wojsk pilnujących na tym śmietniku pożądku!!
Z obrzydzenia i ze złosci( na te 50 euro!) nie zrobiłem ani jednego zdjęcia w Wolnej Republice Kosowa..
Z ulgą opuszczamy ten zagracony kraj...i wjeżdżamy do Czarnogóry (Montenegro). Na Żabljiak!  Po drodze most na rzece Tara i jej kanion.
https://lh5.googleusercontent.com/-0ewtZR0g6fA/R64R_42r24I/AAAAAAAAAms/m3zzKQr0S00/s800/PIRYN%25202007%2520324.jpg
Most jest, owszem... przepiękny, długi i wysoki (ok.170m) nad wodą,... której nie ma!!! Tara prawie wyschła! W Czarnogórze jest potężna susza! Lasy wkoło płoną... To co braliśmy poczatkowo za chmury i mgłę to dym, który zasnuwa niebo, Smród płonącego lasu jest wyczuwalny w powietrzu. Kilka fotek i jedziemy... Żabljiak i "ivan do".
https://lh3.googleusercontent.com/-Bq1uh7ier0Y/R64SgY2r27I/AAAAAAAAAnE/vpcbYh60hG8/s800/PIRYN%25202007%2520340.jpg
Miły camping, sympatyczny pan..(ivan ??). To tu będzie nasza baza na najbliższe dni...Postanawiamy nie nosić ciezkich tobołów tylko załozyć obóz i robić wypady "na lekko". Ivan chce nas złoić na 15 euro za noc za 2 namioty i 4 ludzi. Targujemy się. Coś opowiada o taksie klimatycznej i samochodzie... Moja propozycja brzmi: po 10 euro za komplet i zostajemy na 3 noce! Ivan się zgadza. Uścisk dłoni na potwierdzenie zawarcia umowy i już rozbijamy namioty...Pełna kultura! Jest natrysk, umywalki ( z lustrami!!) i kibelek. Normalna muszla - nie jakaś skocznia! Kolację jemy po ciemku , ale smakuję nieżle...

29- 08- 2007

Jak zwykle wczesna pobudka. Jak zwykle musli z mlekiem w proszku. I jak zwykle idziemy w góry!!
Dla rozgrzewki postanawiamy zrobić Savin Kuk (2313m). W Durmitorze szlaki są bardzo żle oznaczone i na dodatek wszystkie mają ten sam kolor- czerwony!!! Malujący je ludzie mieli duże poczucie humoru i wykazali się niezwykłą finezją w ....ukrywaniu i maskowaniu swoich oznaczeń! Z reguły są na małych płaskich kamieniach...Widzisz takie czerwone kółeczko z białym oczkiem dopiero jak nad nim stoisz.
Na Savin Kuk z tej strony można tylko wyjechać dwuetapowym wyciągiem krzesełkowym. A my z buta próbujemy wejść na sąsiedni Istoćni Vrh (2455m). Próba odbywa się na tzw. oślej łączce... Trawa, ani jednego krzaczka czy drzewa. Stok jak do zorrbingu!  Stromo jak cholera i chyba 2 godziny pod górę! Górę, której końca nie widać...myślałem, że zdechnę. I jeszcze ta lampa! Pewno ponad 40 st. i ani krzty cienia! Marcin przeżywa jakiś renesans bo zasuwa jak zwariowany, a mnie jakaś niemoc dopadła bo wlekę sie daleko za chłopakami. No ale ktoś musi iść na końcu , nie?;-)  Ale za to jak tam wleżliśmy... to dech nam zaparło. Z jednej strony łąka , trawka , a z drugiej pionowa lufa na 300m!!! I cały Durmitor jak na dłoni!
https://lh5.googleusercontent.com/-L6DhuV2H_LM/R64S-42r29I/AAAAAAAAAnU/Z9Zyeve2qrM/s800/PIRYN%25202007%2520372.jpg
Oczywiście dziesiątki zdjęć , woda z plluuszszem i kanapki. No zapomniałbym!! Prawie całą drogę idzie z nami.... pies! Coś jakby labrador... Oczywiście jemu też się należy kanapka i łyk wody ze złożonych" w miseczkę" dłoni Mirka. Nacieszywszy oczy schodzimy z powrotem. Z racji braku czasu w grę wchodzi tylko trasa "zjazdowa na oślej łączce"! Kolana wysiadają na takich zejściach! Trzeba uważać by sie nie wywrócić , bo człowiek by się turlał chyba na sam dół! Schodzimy pod środkową stację wyciągu, a dalej już wcale nie strome piarzysko... Pies nagle znika! Mirek klnie na sierściucha ! Jeszcze po drodze do Ivana wstępujemy na piwo "Nikśic" ( najepsze w Montenegro) do knajpy nad Crnym Jezorem. A w bazie mały resecik , jak mawia Marcin i trzeba coś do żarcia przygotować. U nas z tym nie ma problemu- wszyscy są zawsze chętni. Wujek wyciąga chleb , który mamy jeszcze z kraju, a który przeleżał w bagażniku 9 dni. Ponad tydzień w tym upale!! Nie mamy toporka by go pokroić...Wujek kroi nożem i wkruszamy go do chińskich zupek by rozmiękł. Miał to być wypełniacz do mało treściwej zupki...a on wciągnął prawie cały płyn! W misce został makaron i wilgotny chleb! Pycha! Jedziemy na zakupy spożywcze do Żablijaka. Przy okazji kawa espresso i piwo "Nikśic" tym razem w butelce , tyle że 2 litrowej! W obozie wieczorkiem, po pół literka Nikśica na głowę i do spania. Jutro przecież Bobotov Kuk!

30- 08- 2007

Wczesna zrywka z namiotów , toaleta , śniadanko...nie piszę bo wiadomo co było i do wozu! Jedziemy autem do czegoś co nazywają - Vodeni do. Będziemy próbowali wejść na najwyższy szczyt Durmitoru Bobotov Kuk (2523m) od strony południowej.
https://lh6.googleusercontent.com/-FrGKoInIyeA/R64VVI2r3HI/AAAAAAAAAoo/VdqyT5g7s6E/s800/PIRYN%25202007%2520423.jpg
Droga wąska, kręta z początku asfaltowa, ale pózniej już tylko szuter.... Na miejscu spotykamy 2 czarnogórskich wspinaczy. Cos mówią o bobotovie...Lekko nas zaskoczyli tym swoim sprzętem wspinaczkowym...Po paru chwilach okazuje się ,że to my na Bobotov , a oni na Zupci...uff.
Podążamy dolinami , ale cały czas pod górkę ;-) w kierunku naszej "zdobyczy". Durmitor jest wapienny więc formy skalne na prawo i lewo są zachwycające. I tak idziemy, wydawać by się mogło bez końca , aż tu nagle widać nasz "koniec"! Prawdę mówiąc od strony wschodniej był bardziej imponujący. Rzekłbym nawet, że przerażający! Z naszej - taka sobie kopka...Ale podejście już nie jest - takie sobie! Do przełęczy ostre parcie po głazowisku i rumorze skalnym. Tam krótki odpoczynek i chcemy też, żeby zeszła grupa ludzi z góry... Atak szczytowy prowadzimy mocno eksponowaną ścianą zachodnią. Ale kto da radę jak nie my! ;-)) I już! jesteśmy na Bobotov Kuku!
https://lh3.googleusercontent.com/-ooyz27Rkgq4/R64WVY2r3KI/AAAAAAAAApE/FqSQE6lOwJw/s800/PIRYN%25202007%2520449.jpg
Stachu robi wpis do książki pamiatkowej, umieszczonej w metalowej puszce na szczycie. Widoki przepiękne, ale niestety dalsze partie zasnute dymem z płonacych lasów. Chwila odpoczynku , jak zwykle zdjęcia i spadamy tą samą trasą. Inne też wyglądają nieżle , ale niestety auto mamy tam gdzie sobie zostawiliśmy...Po drodze spotykamy 2 gosci z Ukrainy ,z Lwowa i paru Serbów...
https://lh4.googleusercontent.com/-vbmifgW9SnQ/UhBjlPgv6hI/AAAAAAAARL8/j_5uvmRUho0/s800/PIRYN%25202007%2520441.jpg
Teraz dla odmiany - dolinami w dół! Obok Zupci słyszymy młotek w skale, szukamy ... jest jeden z "naszych" wspinaczy, ale wisi biedak daleko i wysoko...nie ma z nim kontaktu głosowgo. Chyba się starzeję bo wysiadają mi kolana na zejściach. Nie tak na amen, ale czuję je mocno...Tu w dolinie wieje jak cholera! Już przy aucie i do bazy...A tam czeka na nas chlebuś wujka Staszka!! huurra!!! Jakoś sobie z nim radzimy, modląc sie by się już skończył. Ale 4 kg bochenek, suchego jak kamień chleba, tak szybko się znowu nie kończy ! Po drodze po piwo oczywiście... trzeba jakoś uczcić najwyższy szczyt Durmitoru, a właściwie jego zdobycie..Postanawiam wypić Nikśica z tym, że dla odmiany ciemnego , portera. Mają go tylko w 1 litrowych butelkach - co to na takiego "byka " jak ja....
Jak postanowiłem - tak zrobiłem... Sraczka po nim była wielka... W bazie obiadokolacja z ww chlebkiem , piwko , herbatka i do spanka. Jutro przecież też jest dzień! Tyle że nasz ostatni w Durmitorze....:-((

31- 08- 2007

Pobudka jak zwykle 5,30! W nocy wiało i miałem wrażenie że lało...Z deszczem to tylko sen, a może marzenia? Śniadanko prawie europejskie...Mały plecak- woda + plusz, corny, kanapki- zestaw standardowy. Plan na dzisiaj to polecana w przewodniku "Bezdroży" jaskinia lodowa. Skoro lodowa to zimno, a jak jaskinia to ciemno..Polary i czołówki zabieramy. Mówią, że niedżwiedzie brunatne stacjonują w Durmitorze...może w naszej jaskini? Ale na niedżwiedzia niestety nic nie mamy! Początek tradycyjnie już pod górę..Tutejsze lasy liściaste już się zakolorowiły. Za niedługo będzie tu jesień na całego. Pogoda piękna , krajobrazy również. Marcin gna do góry! Może go to spotkanie z misiem kręci? A my spokojnie... co parę kroków zdjęcie. a to jaszczurka , to ciekawa formacja skalna... Urlop ,nie?! A nie gonitwa! Szczyt Obla Glava (2303m) już widać. A to w połowie jego wysokosci , na skalnej półce jest wejście do Jaskini Ledena.
https://lh3.googleusercontent.com/-m1mWCRtStRY/R64XMY2r3NI/AAAAAAAAApg/NGZ4YajJQj4/s800/PIRYN%25202007%2520458.jpg
Przyspieszamy. Jest półka i wejście, ale są też kanapki! Jemy ,pijemy i ubieramy się. Samo wejście opada stromo w dół i jest to piarg a potem duża łacha śniegu. Brudny jak diabli... Latarki nie będą potrzebne. Zsuwamy się blisko ścian; nikt nie chce zjechać po tym zmarznietym błocie w dół na tyłku. Komora główna dosyć duża, ale bardziej wysoka niż długa. Widzimy jeszcze jakieś odgałęzienie , ale nie ryzykujemy zejścia na samo dno. Parę lodowych stalagmitów zdobi prawą stronę jakini. Wygladają nieżle , zważywszy ponad 30-sto stopniowy upał parę metrów wyżej!
https://lh4.googleusercontent.com/-LTHDyHFId-k/R64Zgo2r3WI/AAAAAAAAAqo/Sv0q0crR1q4/s800/PIRYN%25202007%2520489.jpg
Póżniej dowiadujemy się ,że było ich znacznie więcej, ale turyści je zniszczyli...Do drinków je cholera brali, czy co? To i tak szczęście że Ledena nie jest łatwo dostępna i ruch turystyczny jest w Durmitorze bardzo niewielki. Chłodno to było, ale niedżwiedzi i ciemności wcale..;-). Podążamy w kierunku punktu widokowego skąd widać Bobotov Kuk od wschodu. Widok przedni...Dalej do Planinarska Koliba Lokvicama. Bardzo fajne miejsce na nocleg pod warunkiem ,że w pobliskim zródle byłaby woda. Niedaleko jest  jeziorko - niestety też bez wody. Została kałuża wielkosci 5% właściwego akwenu! Po krótkim łapaniu oddechu idziemy  szybko tracąć wysokość. Ok. 14 dochodzimy do naszych namiotów. Trzeba się spakować, zwinąć namioty i według planu jechać w stronę Mostaru. Plecaki dopięte. Wychodzę spod prysznica... a tu leje! Zaczyna w każdym razie. Na szybkiego zwijamy nasze lokum. Ekspresowo nam poszło zwijanie i pakowanie dobytku! 30 euro żonie Ivana za pobyt, rzut oka na góry i w drogę!
Po drodze stajemy żeby coś zjeść.Siadamy na zewnątrz mimo nadciągającej burzy i tradycyjnie zamawiamy kawę espresso i szopską. W menu nie są podane ceny. Przeczuwamy problemy. Marcin wysłany na zwiady melduje, że wszyscy w środku piją lozę( taka rakija z winogron)i zagryzają ... jajkami!! Pani przynosi 50gr, lozy na próbę - gratis i 10 jajek w skorupkach + solniczkę. Zamawiamy jeszcze 2 lozy ( piją wszyscy prócz kierowcy- Marcina oczywiście) i obieramy świeżutkie jajeczka. Marcin twierdzi , że to miejcowa zakąska - coś w rodzaju orzeszków do piwa. Pożarliśmy 7 jajek tak bardziej z nudów niż z głodu... Kawa i loza wypite , szopska ( niespecjalna - najgorsza z dotychczasowych) zjedzona. Nadchodzi chwila prawdy! Oczywiście baba skasowała nas za wszystko! Za każde zjedzone jajko, pewnie za sól też ;-) Nawet za ten gratisowy kieliszek lozy!! Odchodzimy wzruszeni swoją naiwnością.. Kierujemy się do Monasteru Ostrog, ale mamy obiekcje czy zdążymy przed zamknięciem. Podążamy wąską serpentyną przyklejoną do pionowej ściany bez żadnej barierki!
  Monaster Ostrog - 2 poziomy budynków, a także podniosłości religijnej atmosfery...
https://lh6.googleusercontent.com/-5gGVlVNMKFE/R64a3I2r3bI/AAAAAAAAArU/1cQa9kQh2KE/s800/PIRYN%25202007%2520501.jpg
Kompleks dolny- cerkiew, zaplecze gospodarcze i troche budynków o czysto komercyjnym charakterze. Taki trochę ma to  "odpustowy" posmak. Dewocjonalia "wylewają" się na uliczkę... Górna część to wybudowana w jaskini, a właściwie wąskiej niecce- kaplica-cerkiew. Wyglada jak kościółek wysoko przyklejony do skały! Sadząc po ilości bosych pielgrzymów jest to bardzo ważny ośrodek Serbskiej Cerkwii Prawosławnej. Wchodzimy wraz z długą kolejką wiernych do środka. Wraz z nimi całujemy relikwie św, Wasyla Ostrogskiego- fuj!, ale to niehigieniczne (udawałem że całuję :-)) Oglądamy całe ściany pokryte freskami z 1667r. Wychodzimy i wyjeżdżamy , tankując się jeszcze do pełna wodą w dolnym monasterze. Pielgrzymów rozbawił widok Mirkowej opalenizny...
https://lh5.googleusercontent.com/-cI2-3u0PbSI/UhBjpN_IDDI/AAAAAAAARME/laPRIJny7YU/s640/PIRYN%25202007%2520476.jpg
Rozlało się na dobre, ale my już podążamy na Śćepan Polije. Ulewa jak diabli. Na tej drodze mamy się przekonać co oznacza znak- "uwaga na spadające kamienie". Jest czarna noc, a wraz z ulewą z górujacych nad naszą drogą skał leci na drogę skalny gruz! Od małych jak groch kamyków po okazy wielkości kuchenki mikrofalowej! Szczęście, że nie lecą na auto. Ślisko jak cholera , Marcin omija to po mistrzowsku. Niestety 2 razy jak w coś dowaliliśmy to miałem wrażenie że koła odpadły! Zbawienny okazał się dach nad głową w postaci tuneli. A było ich na tej trasie dobrze ponad 70 !! Jesteśmy już w Bośni i Hercegowinie. Przestało lać , rozglądamy się za noclegiem. Jest zatoczka przy drodze. Po corny na kolację, żeby nie spać na pusto. Oczywiście spanko na partyzanta..Chłopaki rozkładają sie na czymś co dla mnie wygląda na śmietnik. Ja zostaję w aucie. Po doswiadczeniach z robactwem latająco- pełzającym wolę nie ryzykować spania pod gołym niebem. Nie mogłem się ułozyć, aż w końcu zasnąłem snem sprawiedliwych. Spałem tak sobie smacznie ...do 5,30! Alarm! Ulewa! A tak było fajnie samemu w wozie...Śpimy tak jeszcze w śpiworach na siedząco z godzinkę , po czym ruszamy w dalszą drogę. Ok. 8.30 w jeszcze nieczynnym barze przy drodze organizujemy sobie wystawne sniadanko, wzbudzając zdziwienie u przejezdżających Bosniaków. Odpuszczamy sobie Mostar bo znowu leje. Szkoda, nie byłem tam nigdy , a zobaczyć chciałem bardzo. Będzie okazja do jeszcze jednego wyjazdu ;-) Jedziemy do Sarajewa. Bez przewodnika i planu miasta, dodatkowo w deszczu  to żadne zwiedzanie , ale chociaż tak pojeżdzić... Jedziemy Aleją Snajperów , obok słynny hotel Hollyday Inn, gdzie zakwaterowani byli wszyscy dziennikarze w czasie oblężenia Sarajewa. Na wielu budynkach widać jeszcze ślady walk. Na pewno tam jeszcze kiedyś pojadę!
https://lh4.googleusercontent.com/-lCOrxg8-rpo/UhBjrcJmcyI/AAAAAAAARMI/sngSXcBbUNc/s800/PIRYN%25202007%2520506.jpg
Ciągle przy drodze, przez Bośnię , widzimy kręcące się nad ogniem jagniątka... Smaki budzą się w nas coraz większe, ale o 10 czy 11 rano nie będziemy jedli niewinnej owieczki! Jak przyszła stosowna pora- to jagnięcinę na rusztach zamienili na prosijacinę. Tak więc pożarliśmy prosiaczka popijając piwem Jelen! Jeszcze się nam dobrze nie odbiło po tych smakołykach , a tu juz Węgierska granica. W Budapeszcie jak zwykle każdy miał inną koncepcję na trasę przejazdu i interpretację znaków. Ale co tam takie małe zagubienie jak nie trzeba nosić plecaków , tylko się w aucie siedzi. Pięknie oświetlone budynki odbijające się w Dunaju robią na mnie duże wrażenie. Tu też chciałbym nocą pospacerować ;-). Kawa na słowackiej stacji benzynowej nie smakuje już tak dobrze jak Czarnogórskie czy Bułgarskie espresso z wodą! W Korbielowie budzimy granicznika. Przed samą 5 rano podjeżdzamy pod mój dom w Kętach. Całą powrotną trasę Marcin zrobił osobiście!! Staszek pilotował, a ja z Mirkiem zwyczajowo już, ucinaliśmy  co jakiś czas komara! Podziękowania , uściski i pożegnania. Z Mirkiem pewno zobaczę się dopiero w maju na zlocie.

02- 09- 2007

Wrócilismy cali i zdrowi do domu. Z głowami pełnymi wrażeń i obrazów. Cośmy przeszli na nogach to nasze  ,a Śkoda Fabia zrobiła 3500km.
Chyba... trzeba juz powoli zacząć myśleć o następnej wyprawie ...

64

(2 odpowiedzi, napisanych Off-Topic)

Wygląda nieźle , ąle myślę że zabrzmi jeszcze lepiej wink

piotr napisał/a:

Można stracić ochotę do wszelkiego wędrowania  Do 20 kg jest jeszcze znośnie, ale 25 - 30 to już katorga

Nie jest Piotrze tak źle wink Przy takim obciążeniu tempo jest po prostu mniejsze...nie ma zapieprzania, tylko miarowy krok jak u muła wink

piotr napisał/a:

Przy okazji - gratulacja dla superwoman. Taka mocna kobieta to prawdziwy skarb  cool

Tak ,Bożenka wiele może...stara gwardia tak ma big_smile

66

(12 odpowiedzi, napisanych Zadaj pytanie)

Dzięki wielkie ! to na pewno nornik big_smile Ta moja czaszka też miała te dwa "elementy" za oczodołami ale odpadły w transporcie wink Poza tym są identyczne ...może Twój miał zdrowsze zęby big_smile

Zapraszałem , namawiałem ,że będzie fajnie ,a nikt nie chciał jechać...

Prolog - 13-07-2013
Spotykamy się w Krakowie na peronie 2. Pociąg Kraków -Przemyśl 20.40 już jest podstawiony. Niestety nie ma bezpośredniego transportu kolejowego, który przybyłby do celu o normalnej porze sad
Dawno się nie widzieliśmy z Bożeną i Andrzejem więc czas nam leci na pogaduchach i wspominkach...W Przemyślu jesteśmy o 02.06. Pora na zwiedzanie miasta nie za bardzo , ale na spanie jak najbardziej smile
W dużym budynku dworcowym znajdujemy pustą salę i wraz z dwoma rowerzystami rozkładamy karimaty, nastawiamy budziki i do spania...Po ok. godzinie przyszedł  SOKista i ...zgasił nam światło big_smile
Dzień 1 - 14.07.2013
Rano pobudka , kawa z automatu i już jesteśmy na przystanku dla busów.Odjeżdżamy jednym z pierwszych w stronę Medyki. W busie poznajemy Józefa, starszego pana z Sambora.
To co się potem wydarzyło na przejściu granicznym przeszło nasze najśmielsze oczekiwania...od wejścia do polskiej placówki do wyjścia po stronie ukraińskiej minęło może ..5min.! Ludzi mało i nie trzeba wypełniać tych ukraińskich karteczek pobytowych.Z nowości jeszcze rentgen na ukraińskim przejściu.Ale mały jakiś... musiałem odpiąć karimatę bo plecak nie chciał się zmieścić big_smile
Trafia się nam busik do Mościc. Tam na przystanku dowiadujemy się od poznanego Józefa ,że przepłaciliśmy za kurs ponad 7-krotnie i że ma wyrzuty sumienia ,że nas zostawił na pastwę nieuczciwego busiarza.
https://lh4.googleusercontent.com/-1TjMei_8DKw/UfUeKXj5cOI/AAAAAAAAQdk/lmqP-fids1M/s800/1%2520001.jpg

Poszliśmy na piwo w oczekiwaniu na autobus i do Sambora nas nie opuścił wink bawiąc nas całą drogę wesołą pogawędką. Z Sambora do Sianek jedziemy pociągiem - aktualny rozkład jazdy na zdjęciu.
Od rana leje jak z cebra, ale co nam to...jak jesteśmy w pojazdach. A tu trzeba wyjść z pociągu i dalej już z buta sad Jak na zamówienie w Siankach przestaje padać smile Nie żeby jakiś błękit i upał... chmury niewesołe i od czasu do czasu coś kapnie,taka lekka mżawka, ale dobre i to.
No to wory na plecy i w drogę. A plecaczki lekkie nie były Bożenikowy-21 kg , Andrzejowy 29 kg, a mój 25 kg (dane z wagi na granicy).
Podążamy asfaltem ,na czuja ,bo szlaku ani śladu. W drodze powrotnej widzieliśmy żółty szlak podażający trochę w innym kierunku wink Koniec języka za przewodnika...i pani nam pokazała jak należy iść i gdzie...Nie po to mnie socjalizm uczył języka sąsiadów,żebym z niego nie korzystał.
Po ok.5 km asfaltem znajdujemy się na Użockym prusmyku.Tu trafiamy na szlak żółty i nim podążamy przez las i mokrą brrr trawę. Po jakimś czasie Bożena ma już dość i rzuca propozycję rozbicia biwaku. Nie bardzo mi się to miejsce podobało- taka grańka w lesie i przedreptaliśmy jeszcze z godzinkę. Na połączeniu szlaków żółtego i czerwonego znaleźliśmy piękną polankę na biwak. Wprawdzie bez widoków ale kto w lesie, wieczorem  szuka panoram wink Namioty rozbite , szukamy drewna na ognisko. Mieliśmy jeszcze mały zapas wody, ale przechodzący przez polanę myśliwi pokazali nam wydajne źródło ok.100m od namiotów.Teraz można było ucztować, a potem nawet się umyć. Ognisko płonie, imbirówka dla zdrowotności się leje wink Niebo się przeciera, Łysy niemrawo wychodzi. Noc mnie lekko wstrząsa chłodem, muszę ubrać polar.
https://lh3.googleusercontent.com/--U23dNEefMI/UfUeWhofVOI/AAAAAAAAQd8/XaqBTd1_NeM/s800/1%2520006.jpg

Dzień 2 - 15.07.2013
Po 5 zaczyna padać. Cholera! Zaczyna się pokazywanie pogodowych pazurków:( Ok.8.00 wstajemy , nie leje, ale pogoda zostawia wiele do życzenia...Namioty mokre, trawa mokra...jemy śniadanie, pakujemy się i ruszamy szlakiem czerwonym. Miało być słońce, piękne połoniny, a tu las, mgła, woda kapiąca z drzew jak prysznic, błoto...ohyda!

https://lh3.googleusercontent.com/-pjrZzdDvM6I/UfUexyjaeTI/AAAAAAAAQfE/2QKDg-7A3Iw/s800/1%2520020.jpg
A tu mapa mówi ,że zbliżamy się do siodła o nazwie Prejba. Szybko zorientowaliśmy się skąd ta nazwa i nadaliśmy jej polskie brzmienie Priejeba smile Podążamy czerwonym szlakiem , który miał być , a go nie ma, przez Kruhlę. Tu młody pasterz próbuje zagrać nam na nosie. Zapytany o drogę na Pikuja wskazuje kierunek przeciwny i znika z krowami w krzaczorach...Tylko dzięki czujności nawigatora Andrzeja i jego GPS-owi nie zeszliśmy na złą drogę.
Pod Kincikiem łapie nas ulewa- krótka ale intensywna . Chowamy się w lesie,ale na mało się to zdaje. Natomiast po chwili okazuje się ,że na łące wychodzi słońce i jest po deszczu, a w lesie leje dalej wink Ruszamy w stronę Drohobyckiego Kamienia. Trawa daje butom niezłą szkołę.

https://lh4.googleusercontent.com/-K7hT9Ne5TGw/UfUfaOamBxI/AAAAAAAAQgs/eZiUhkHGAjo/s800/1%2520058.jpg
Przechodzimy za Starostynę i leniwie zastanawiamy się nad rozbiciem biwaku. Nabieramy ruchów po spojrzeniu na niebo...Ich namiot już stoi na gotowo (4 ręce), a ja do mojego ładuję się z plecakiem i dopiero po godzinie, jak deszcz ustanie ,szpilkuję go i naciągam linki. Andrzej odnajduje źródło w lesie. Woda to podstawa. Ni stąd ni z grani zjawiają się 2 Polacy płci męskiej. Rozbijają się obok nas - w kupie raźniej, cieplej?  Spędzamy ten wieczór w "messie":D Poprawiamy nastrój malinówką...dziś ogniska nie będzie. W nocy lekko mży. Byle do rana..

https://lh3.googleusercontent.com/-N1llSUywBm0/UfUfh9VC42I/AAAAAAAAQhE/v7_JCnBq9SM/s800/1%2520066.jpg

Dzień 3 - 16.07.2013
Poranek tragiczny- mgła ,nic nie widać, mokre namioty , mokra trawa...Tyle ,że nie leje. Śniadamy i z kiepskimi minami zwijamy namioty. Ruszamy w stronę Pikuja. Nawet jakby był 100m od nas to i tak byśmy go nie zobaczyli sad
https://lh6.googleusercontent.com/-9rhOieEiUHM/UfUflUmTojI/AAAAAAAAQhU/YNY0b0lXObo/s800/1%2520070.jpg
Ale iść trzeba...Na grani z minuty na minutę wiatr coraz bardziej rozwiewa mgłę. Chmury przetaczają się z jednej strony na drugą. Odsłania się coraz więcej widoków...Ale co nasze buty dostały w d...to tylko one wiedzą:) Mokra trawa to jest zabójstwo dla butów, a po ostatniej nocy była naprawdę mokra. Wypogadza się , maszerujemy sobie radośnie i napotykamy pierwszych borówkarzy w ilości...1 cieżarówka smile Tak, tam nikt nie bawi się w chodzenie w góry na borówki. Ekipa ładuje się na ciężarówkę i jadą.

https://lh4.googleusercontent.com/-LiLKGuxqKAY/UfUf2gF0H-I/AAAAAAAAQiM/Ov7V8EJXoOg/s800/1%2520094.jpg
Każdy ma wiaderko, niektórzy po farbie Śnieżka! w rękach mają grzebienie i jazda. 1osoba / 1dzień= ok.10-15 kg jagód. Ale borowin są całe hektary więc zbierają je całe wsie...

https://lh4.googleusercontent.com/-MGjSYN5BTQ0/UfUgPb4hiZI/AAAAAAAAQjU/itIXinzbPnc/s800/1%2520119.jpg
Po wędrówce piękną trawiastą granią ,ok. godz.16 dochodzimy do Pikuja (1408m n.p.m.) Zdobywamy go na lekko, zostawiając plecak na przełęczy. Pogoda wymarzona- słońce , trochę wiatru i piękne chmurki na niebie. Żyć nie umierać , gdyby nie mały szczegół...musimy zejść w stronę wsi, coś ok. 1000 m w dół!
https://lh6.googleusercontent.com/-N4iGoPk95ng/UfUg1xA9LdI/AAAAAAAAQk8/wGvXzr4pCxc/s800/1%2520163.jpg
Kolana jęczą , skrzypią i zdaje się nam ,że lada moment odpadną. Wysiłek rekompensujemy sobie pałaszowaniem malin i borówek. No i trafiamy na piękne miejsce na biwak. Płasko, z widokami i nad potoczkiem. Jedynym mankamentem były mrówki-olbrzymy, kręcące się po okolicy. Przy kąpieli ,w strumyku znajduję czaszkę...jakiegoś gryzonia i mamy nadzieję ,że jako amulet obroni nas, przed rozwłóczeniem przez olbrzymy po okolicy big_smile
https://lh4.googleusercontent.com/-TyF6iIQfctg/UfUopaKJvgI/AAAAAAAAQ4E/w0WTYj043qs/s800/1%2520496.jpg
Chrustu jest pod dostatkiem więc ognisko trzaska radośnie ,a my wesoło spędzamy wieczór na jedzeniu , piciu i opowieściach różnej treści...Wspomnieniom pomaga flaszeczka pigwówki big_smile
Dzień 4 - 17.07.2013
Dzień wstał piękny. Niebo w miarę , ciepluteńko,  pogoda -prawie żyleta;) Śniadanie, pakowanie , poranne ablucje...i w drogę...do wsi. I wcale nie dlatego ,że się nam alkohol skończył wink taki był plan...
Schodzimy do wsi Szczerbowiec.
https://lh4.googleusercontent.com/-GNCg7tCTe08/UfUhslg0wUI/AAAAAAAAQnE/HWJcuykqaEs/s640/1%2520198.jpg
Pusto, cicho...Dopiero pod sklepem (szumna nazwa) spotykamy 3 panów, oczekujących na otwarcie. Zaczekamy więc z nimi...tu czas płynie trochę inaczej niż u nas wink Ale przy rozmowie się nam nie dłuży. Odkrytoje! - po piwku na miejscu, wódka do plastiku i do następnego sklepu , bo tu nic innego co nas interesuje , nie ma.
https://lh3.googleusercontent.com/-0JVY9e-xvsc/UfUhv73aCgI/AAAAAAAAQnM/wzJiKjpxELg/s800/1%2520199.jpg
W następnym kupujemy trochę słodyczy. Idziemy asfaltem w stronę Paśkivci , gdzie żółty szlak ma odbijać z drogi do lasu. Na drodze jest pięknie wymalowany co 50-100m. Po wejściu do lasu znakarz mazał drzewa już zdecydowanie rzadziej, aż w pewnym momencie przestał wogóle sad Spotykamy parę zbieraczy , bliżej nie określonych dóbr leśnych i pytamy czy idziemy we właściwą stronę. Powiedzieli że w stronę Priełuki dobrze ,ale na widok naszych plecaków zwątpili i szybko odeszli. Dopiero za chwilę dowiedzieliśmy się skąd te miny...Wpakowaliśmy się na podmokły teren po pas i szyję w maliny, ostrężyny, osty i inne kłująco-drapiące cholerstwa...I tak było przez 3 godziny.
https://lh3.googleusercontent.com/-a357rDwcelM/UfUiXYQIDNI/AAAAAAAAQos/mKx4iAiYFcg/s800/1%2520217.jpg
A szlak żółty ...żeby go szlag trafił! Po tym całym chaszczowaniu wypadamy nagle na całkiem szeroki leśny dukt i co widzimy po chwili ? całkiem wyraźny ..żółty szlak. Nim dochodzimy do siodła Priełuki. Jest tu coś na wzór szałasów pasterskich. Widzimy faceta więc ,przez wrodzoną grzeczność, postanawiamy zapytać się gdzie możemy rozbić namioty. On na to ,że teren jest prywatny i nigdzie pod żadnym pozorem...itp. Jak nie wiadomo o co chodzi to biega o kasę smile Iwan po wręczeniu 100 hrywien , okazał się całkiem sympatycznym ,rozmownym i skorym do niesienia pomocy gospodarzem. A teren faktycznie wydzierżawiła jakaś niby spółdzielnia agroturystyczna i miała tam ponad  50 ha hodowlę konia huculskiego-( podobno 80szt ,na miejscu było ok.40).
https://lh6.googleusercontent.com/-cahVl0a5aig/UfUjQgrOkkI/AAAAAAAAQqk/5TbozTksOx8/s800/1%2520245.jpg
Uraczył nas też opowieścią jak to 2 wilki w zeszłym miesiącu zagryzły konia i gdzie ostatnio widział niedźwiedzia... Plac jest, potok również - rozbijamy biwak.Tysiące świerszczy, koników polnych i innych skaczących w nastu rozmiarach i kolorach  urozmaica pobyt... Jedzonko, picie, "słodkie chwile" smile Ognisko z Iwanowego drewna i  miodówka zakupiona na dole... Łysy , gwiazdy i świerszcze...Epicko jak mawia moja córka.
https://lh5.googleusercontent.com/-QT4vr2PRaVM/UfUjIUQuFwI/AAAAAAAAQqM/eCFoaBXRaUU/s800/1%2520235.jpg
Dzień 5 - 18.07.2013
Ranek jak zwykle przebiega na pracach obozowych. Pogoda piękna, a nawet bym powiedział zbyt upalna. Wody dzisiaj musimy zabrać do wszystkiego. Ruszamy w stronę połoniny Równej. Mocno przez las i jeszcze bardziej pod górkę. Po przekroczeniu granicy lasu ukazują się nam połoniny w całej okazałości. To lubię- morze zieleni. I znowu hektary borowin. Nażeramy się baz krępacji wink
https://lh5.googleusercontent.com/-g_kztnSQahM/UfUkAzV03rI/AAAAAAAAQsc/d34HxdkZ-48/s800/1%2520289.jpg
Po niezbyt wyczerpującym przedpołudniu docieramy do pierwszego z trzech obelisków upamiętniających desant partyzancki w czasie wojny ojczyźnianej. Tam dłuższy popas. Ale już nas ciągnie do ruin bazy wojskowej jakie stoją na samym szczycie połoniny Riwnej 1482m n.p.m.
https://lh5.googleusercontent.com/-04Qa861wMRM/UfUlZVxmNiI/AAAAAAAAQv0/z_ElUtaI0to/s640/1%2520353.jpg
Mówili ,że była tu baza rakietowa, ktoś na jakimś forum pisał ,że są tu silosy... Nie widziałem żadnego choć usilnie szukałem. Z tego co  dowiedzieliśmy się od miejscowych, to była tu baza ,ale radarowa i może w czasach ZSSR była częścią jakiegoś systemu naprowadzania rakiet. Ale po budynkach zostały tylko betonowe ściany bo wszystko z wyposażenia rozgrabili okoliczni mieszkańcy po wyprowadzce Sowietów. Nawet ściany ceglane którymi były obłożone betonowe konstrukcje, rozebrali prawie do zera. Bramy garażowe , instalacje elektryczne , wodne - wszystko co się dało wydrzeć bazie- wydarto. Pozostały brzydkie ruiny z fajnymi grafitti smile I drugi obelisk diesantowścików.

https://lh5.googleusercontent.com/-VSE34_rpKg0/UfUlAUsqL4I/AAAAAAAAQus/iuDqYQtQEdE/s800/1%2520342.jpg
Schodzimy w dół drogą z płyt betonowych, która prowadziła ze wsi do bazy. Zatrzymujemy się w miejscu rzekomej stacji wodociągowej zaopatrującej bazę w wodę. Tu zdaniem tego od silosów rakietowych  wink miał być punktem charakterystycznym ogromny zbiornik na wodę. Zbiornik chyba był tylko pod ziemią smile chyba- bo widać było tylko kołnierz od rury ok.fi 300 i dziurę z dużym echem big_smile
W okolicy znajdujemy przyjemny potok i płaską miejscówkę pod namioty. Mino wczesnej pory postanawiamy nie iść już dzisiaj dalej. Rozbijamy biwak , kąpiele, obiady, kolacje...Idziemy na zachód słońca na sąsiednie wzniesienie. Marsz w sandałach , ostro pod górę w borówkach po półłydki do łatwych nie należy...Podziwiamy oddychając pełną piersią. W końcu dla takich widoków tu przyjechaliśmy. W świetle zachodzącego słońca dostrzegamy trzeci marmurowy obelisk na przeciwległym wzniesieniu.
Wieczór, ognisko pogaduchy no i żeby dalej nie nosić rozpijamy butelkę Chlebowej wink To już nasze ostatnie ognisko..."Przy innym ogniu , w inną noc...do zobaczenia znów".
https://lh3.googleusercontent.com/-tpFGsp8fyNU/UfUmKpEvsNI/AAAAAAAAQx0/FTzPruowh5Y/s800/1%2520401.jpg
Dzień 6 -19.07.2013
O 5.10 budzi mnie warkot. To kilkanaście wojskowych ciężarówek z jefriennymi ( zbieraczami borówek), drogą z płyt, jechało do góry niczym na wojnę. Potem mniejsze samochody. A ok 6.20 piechota smile
I te babki nawołujące "wstawajta naroda!" Tak,że pobudkę mieliśmy niespotykaną w górach i rozłożoną na raty smile
https://lh5.googleusercontent.com/-JKr7os6sR68/UfUmh8tA2PI/AAAAAAAAQys/-MGA6rah-SA/s800/1%2520422.jpg
Jedzenie , pakowanie , zwijanie obozu i na dół betonką. A w dół było mocno co odczuły nasze kolana. Dochodzimy do wsi Lipowiec. Pusto , sklep zamknięty. Dziadek mówi ,że wszyscy na borówkach to po co sklep otwierać , komu?. Następny jest za 7 km. Co zrobić? i tak idziemy w tym kierunku...
Turiczki - leniwa wioseczka przy drodze asfaltowej. Sklep zamknięty- otworzą za 40min. ale na hasło "Piwo" miejscowi mówią ,że piwo to kupimy na ...poczcie smile i że kiełbasę świeżą , swojską przywieźli. Na poczcie jest prawie wszystko.Oprócz chleba ,bo nie wolno go tam sprzedawać. Więc w oczekiwaniu na otwarcie sklepu raczymy sie piwem z poczty w cieniu lipy. Potem obiad.
https://lh5.googleusercontent.com/-Ui2H8OgOv9I/UfUn0uXJmsI/AAAAAAAAQ1k/Tjjel8PS-Z4/s640/1%2520456.jpg
Autobusem jedziemy do Pereczyna, a stamtąd pociągiem do Sianek.Trasa biegnie przez przeł.Użocką  Po drodze mamy 5 wiaduktów ( wys. maks. 39m ) + 6 tuneli ( dł. jednego to 2271m) . Okolica jest bardzo widokowa. Polecam przejażdżkę na tej trasie. Pociąg z Sianek do Sambora mamy dopiero 03.14 więc toczymy normalne życie dworcowe w towarzystwie podpitych młodzieńców i dużej grupy cyganów zakarpackich.
https://lh3.googleusercontent.com/-Wjg4QYRmOA8/UfUoUdkIGII/AAAAAAAAQ28/nCjL-R_rY7U/s800/1%2520478.jpg
Epilog - 20.07.2013
Pociąg w stronę Lwowa jest pełny mimo wczesnej pory. Dojeżdżamy do Sambora po 6 rano. Od razu mamy autobus do Szegini i tam bez problemu , przejściem dla obywateli UE w 3 min. przekraczamy przejście graniczne. Celniczka zapytała tylko ile waży arbuz , którego wieziemy z Pereczyna , a dotąd nie było okazji go zjeść.Bo jak więcej niż 5kg to podobno nie wolno. Andrzej skłamał ,że nie wie i przeszedł . Arbuz był 6-cio kilogramowy big_smile. Bus z Medyki już czekał. W Przemyślu nas znowu trochę przytrzymało bo pociąg do Krakowa odjeżdżał dopiero 10.40. W pociągu czas dłużył się niemiłosiernie, ale spałaszowaliśmy sześciokilogramowego kolegę, nie dzieląc się ze zdziwionymi współpasażerami wink
https://lh4.googleusercontent.com/-fhxR50DEKYs/UfUokgO03PI/AAAAAAAAQ3o/rrEMiPHlb9U/s800/1%2520490.jpg
W Krakowie jesteśmy ok.16.15 i tu następuje chwila pożegnań i uścisków. Bożenka i Andrzej wracają do Wrocławia autobusem o 17 z płyty górnej , a ja też o 17 z płyty dolnej do Kęt. I tym sposobem zakończyła się kolejna udana przygoda jaką odbyłem w towarzystwie państwa N. Można jechać byle gdzie, w byle jaką pogodę  byle w dobrym towarzystwie smile A jeszcze jak te pierwsze czynniki są dobre, to robi się... wyprawa marzenie big_smile

69

(12 odpowiedzi, napisanych Zadaj pytanie)

no Nena, skoro ma to być mój amulet, to muszę wiedzieć czyja to głowa wink

70

(12 odpowiedzi, napisanych Zadaj pytanie)

No to dzięki Panowie:D
Chyba to cholerstwo ( inny egzemplarz) zostawiło mi  pod kolanem dziwne w kolorze i strasznie swędzące plamy...Już wiem i będę omijał smile
A co z ta czaszką? Liczę na Was...

71

(12 odpowiedzi, napisanych Zadaj pytanie)

Znalazłem taką czaszkę w strumieniu na Ukrainie, w Bieszczadach Wschodnich. Może ktoś z Was wie co mogło być jej posiadaczem za życia ??
https://lh6.googleusercontent.com/-y2LN … 520494.jpg
https://lh6.googleusercontent.com/-rKGQ … 520495.jpg
https://lh4.googleusercontent.com/-TyF6 … 520496.jpg

I sprawa nr 2...co to za roślina? również z tamtych stron...
https://lh6.googleusercontent.com/-vYMF … 520398.jpg
https://lh6.googleusercontent.com/-gpTb … 520399.jpg

72

(26 odpowiedzi, napisanych Planowane zloty)

To może ci ,którzy chcieli biwakować ,a nie mogą -bo biwak odwołany wybiorą się ze mną na tygodniowy biwak w Bieszczady Wschodnie ?:D

73

(19 odpowiedzi, napisanych Off-Topic)

Cześć i chwała Lodowym Wojownikom !

74

(129 odpowiedzi, napisanych Off-Topic)

polecam:D
http://www.youtube.com/watch?v=jdg8Sp1H … redirect=1

75

(16 odpowiedzi, napisanych Wyprawy pozagórskie)

Dzięki Xago i Marku za ciepłe słowa smile
Mogło być lepiej, ale...zawsze jest jakieś ale.
Największym ALE tym razem jest to ,że MDK nie szanuje uczestników spotkań , bo... projektor woła o pomstę do nieba!
Jakość obrazu , kolory, proporcje na zdjęciach dają wiele do życzenia...
Ale cieszę się ,że mimo wszystko się Wam podobało smile