Temat: Życie jest drogą ... - Camino Portugués
"W podróży do wybranego celu szczególnie ważne jest baczne obserwowanie drogi. Bo właśnie droga najlepiej nam podpowiada jak osiągnąć ten cel, każdego dnia podróży wzbogaca nas i uczy".
/Paulo Coelho – „Pielgrzym”/
"Wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem: jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas zbierania tego, co zasadzono, czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania, czas płaczu i czas śmiechu, zawodzenia i czas pląsów, czas rzucania kamieniami i czas ich zbierania, czas pieszczot cielesnych i czas wstrzymywania się od nich, czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania, czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia, czas miłowania i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju ." […]
/Koh 3,1-8/
Dla mnie to czas szansy. Szansy na to, żeby wyjść z domu i nabrać dystansu do rzeczy, do ludzi, do codziennych rutynowych zajęć … To czas na odpoczynek albo na to, żeby zmęczyć się w inny sposób. Żeby pomyśleć o moim życiu, docenić to co mam, ale żeby też otworzyć się na to, co nowe. […]
Razem z drogą otwiera się przede mną okres pytań, pytań na temat mojego życia, na temat związanych ze mną ludzi, na temat tego, dokąd zmierzam i co chcę osiągnąć. Pytań zwykłych, dotyczących codziennych spraw, ale być może również pytań głębszych, dotyczących Boga, sensu mojego życia … […]
W trakcie tak długiej drogi jest czas, żeby o tym wszystkim pomyśleć . Bo wierzcie mi człowiek zapomina wtedy o wszystkich troskach dnia codziennego. Jesteś tylko Ty i ta droga, a jeśli wydaje Ci się, że już dalej nie dasz rady, wtedy jest jeszcze On, który dodaje Ci sił i idziesz, nagle przestajesz czuć te 12 kg na plecach. Jest w tym coś niesamowitego ! Postanowiłam sobie, że każdy dzień przejdę dla kogoś. Jest to bardzo motywujące, ponieważ nie chcemy „tego Kogoś zawieść”, to dodaje nam sił do walki z trudami wędrówki. Jeden dzień wędrowałam też dla Was wszystkich ! Bardzo się z Wami zżyłam i jesteście mi jako grupa, ale i każdy z osobna, w jakiś sposób, bliscy. W końcu spędzamy na tym Forum razem sporo naszego czasu . Znajdujemy dla siebie czas, co znaczy, że lubimy ze sobą być. I to jest naprawdę fajne ! A najcenniejsze w naszej wirtualnej znajomości jest to, że potrafimy ją też przenieść w świat realny.
Camino Portugués - Portugalska Droga św. Jakuba – ok. 240 km
Od mojej wędrówki, albo jak kto woli, pielgrzymki do Santiago de Compostela minęło trochę czasu, prawie trzy i pół miesiąca. Nie wiem czy uda mi się odtworzyć wszystkie wspomnienia z trasy, bowiem wiele rzeczy już mi umknęło. Pozostały zdjęcia, które w wolnej chwili przeglądam z wielkim sentymentem, bowiem wiem, że druga taka okazja może się już w moim życiu nie nadarzyć, niemniej trzeba mieć na nią zawsze nadzieję .
Nie będę też opisywać kolejno 11 dni wędrówki, ponieważ po pierwsze musiałabym to robić szczegółowo, a niestety nie robiłam notatek (długopis odmówił mi już w pierwszym dniu posłuszeństwa ), widać tak miało być, a po drugie dlatego, że mogłyby te dni być do siebie bardzo podobne, a wtedy znudziłabym się szybko pisaniem relacji.
Spróbuję przedstawić trasę odcinkami opisując to, co na nich było najciekawsze, a także jak je przeżywałam. Jeśli chcecie ze mną tutaj jeszcze raz „przejść ten szlak” – zapraszam – będzie mi bardzo miło .
Prolog czyli przygotowania
Jak napisałam w dziale „Planowane wycieczki” nie wyruszyłam na Camino sama, lecz z grupą 12 osób, wśród których większość to byli moi bardzo dobrzy znajomi, a jeśli kogoś nie znałam to siłą rzeczy po 11 dniach dołączyły te osoby do kręgu moich znajomych. .
Naszą wędrówkę poprzedziło spotkanie z dziewczyną, która przeszła drogę portugalską. Udzieliła nam cennych wskazówek m.in. co zabrać ze sobą, jak się ubrać i na co zwracać uwagę.
Najtrudniejszą dla mnie rzeczą było spakowanie plecaka. Zabrać mało, bo przecież trzeba dźwigać go przez 240 km, a żeby jednocześnie mieć wszystko, co będzie/może być potrzebne.
Co zabrałam i jak to się sprawdziło :
BUTY
- 2 pary butów:
- trekkingowe półbuty (nie zakrywające kostki, ale dosyć twarde) – kilka razy w nich szłam, ze dwa razy przemoczyłam
na amen, musiałam suszyć, w ostatnim dniu stwierdziłam, że mogłam się bez nich obyć
- sandały sportowe Source , przewiewne, szybkoschnące, nadają się na każdą pogodę, uratowały moje nogi, gdy buty
trekkingowe okazały się zbyt ciężkie, za ciepłe oraz gdy nabawiłam się w nich pęcherzy, zastępowały też klapki pod
prysznic - POLECAM ! W sumie ... tak naprawdę mogłam w nich przejść całe te 240 km.
Uwagi:
Na tej trasie i o tej porze roku (lato - sierpień) - wystarczające. Zamiast tego typu trekkingów, jakie ja zabrałam, dużo lepiej sprawdzały się zwykłe miękkie adidasy z Decathlonu. Szybciej schły. Całą trasę można również przejść w dosyć szybkim tempie (co nas wprawiło w osłupienie) w takich oto butach (za jakieś 12 zł ) nie nabawiając się żadnych pęcherzy . Kurcze, tylko kto to wiedział ... .
W takich chińskich klapkach dorównująca nam kroku, a miejscami nawet nas wyprzedzająca Czeszka, robiła swoje kolejne Camino .
ODZIEŻ
- 3-4 koszulki szybkoschnące (ja miałam 4 ), ważne żeby były lekkie i przewiewne !
- 2 pary krótkich spodenek (ja miałam jedną, ponieważ drugie robiłam rozpinając długie spodnie z
odpinanymi nogawkami). Krótkie zostały w Hiszpanii na sznurku, to znak, że jeszcze tam wrócę )
- 1 para długich spodni (najlepiej z odpinanymi nogawkami, bo mogą robić też za krótkie, jak w
moim przypadku)
- 1 polar (koniecznie !) bo ranki i wieczory są w Galicji latem bardzo chłodne (nawet zimne!)
- kurtka przeciwdeszczowa (przydała się przy niezbyt obfitym deszczu np. mżawce)
- długie, mocne ponczo przeciwdeszczowe ( koniecznie ! ) – niestety przy całodziennym ulewnym
deszczu i tak nam nie pomoże, ale mieć trzeba ! I znowu bardzo dobrze sprawdzały się zwykłe za
ok. 30 zł z Decathlonu.
- bielizna (nie za dużo , max. 4 szt., ja przyznaję się miałam odrobinę więcej )
- skarpety (miałam chyba z 5 albo 6 par)
- kapelusz lub czapeczka przeciwsłoneczna (przydała się w gorące dni, zwłaszcza w południowej
porze)
- zabrałam jeszcze lekką przewiewną sukienkę (wbrew pozorom przydała się i to nawet bardzo )
Uwagi:
Przy tej pogodzie jaką my mieliśmy (wcale nie było upałów, wręcz przeciwnie, sporo porannych i wieczornych mgieł, parnego powietrza, a także deszczu). W takich warunkach ciężko było z wypraniem i suszeniem odzieży. W dni deszczowe buty i skarpety były zupełnie przemoczone, więc należało je przebrać nawet ze dwa razy w ciągu dnia.
Trzeba było nosić ciuchy przez cały dzień przyczepione za pomocą agrafek do plecaka, a i tak do końca się nie wysuszyły. Tylko parę razy udało się wysuszyć ubrania normalnie, rozwieszając na sznurku, a tylko raz schły w pełni słońca. Dlatego w takich sytuacjach większa ilość np. bielizny czy skarpet okazała się zbawieniem.
KOSMETYKI
Powiedz tu kobiecie, że ma nie używać przez 17 dni kosmetyków … Wiemy jednak, że to właśnie one ważą najwięcej.
Końcem końców (przy kilku podejściach do pakowania i wypakowania kosmetyczki) zdecydowałam się na wersje podróżne szamponu, pasty do zębów i kremu do twarzy. Poza tym zabrałam kilka paczek chusteczek nawilżających, mały krem do twarzy z filtrem, nożyczki, pilniczek, grzebień, lustereczko, a jakże i jedną dużą 0,5 l butelkę kosmetyku, który mogłam wykorzystać do mycia całej reszty ciała oraz do prania ubrań. Zrezygnowałam zupełnie na ten czas z makijażu, więc ubyło mi sporo rzeczy. Skłamałabym, zabrałam tylko tusz do rzęs, nie umiem się bez niego obejść.
Uwagi:
Kremu z filtrem zużyłam niewiele (i to był błąd), bo na „końcu świata – Finisterze” spaliłam się na raka . Reszta bardzo się przydała. Z 0,5 l butelki płynu jeszcze coś przywiozłam. Nie zabrałam suszarki do włosów ! Specjalnie przed Camino zapuszczałam przez prawie pół roku włosy, żeby móc je po całym dniu wieczorem umyć i wysuszyć tylko ręcznikiem, a rano po prostu związać.
INNE RZECZY
- ręcznik (najlepiej szybkoschnący, lekki, polecam z mikrofibry z Decathlonu ) Ja miałam taki większy.
- lekki śpiwór (do 1 kg), właściwie o tej porze spokojnie można było spać bez przykrycia, ponieważ noce były ciepłe, momentami aż za ciepłe, nawet przykrycie ręcznikiem by wystarczyło. Tylko nie wiem, ale śpiąc np. w pokoju 50 osobowym trochę głupio na prawie golasa ... No nie wiem ... ja tam wolę się czymś przykryć !
- mała karimatka z pianki (ja miałam), nic prawie nie waży, a przydaje się gdy chcemy gdzieś spocząć
- latarka lub czołówka (potrzebna zwłaszcza rano jak wstajemy, pakujemy się i nie chcemy światłem
budzić całej sali w albergue, ale też gdy wychodzimy na trasę jeszcze przed świtem
- kawałek sznurka na pranie i klamerki (ze 4 szt.)
- igła z nitką (przydała się do walki z pęcherzami ), agrafki (bardzo się przydały !)
- apteczka (a w niej wiadomo: plastry na odciski, bandaż, tabletki przeciwbólowe, leki na niestrawność , na
przeziębienie i co tam jeszcze kto potrzebuje). Oprócz plastrów z innych wymienionych środków i leków (na szczęście) nie skorzystałam.
Okazało się, że najlepsza na odciski jest maść Tribiotic (bardzo szybko się goją), a obolałe i opuchnięte po całym dniu wędrówki nogi najlepiej nasmarować na noc żelem np. Liotonem 1000. Nie miałam ze sobą żadnych z tych preparatów, ale na szczęście miałam przyjaciół . W tak licznej grupie każdy z nas miał w swojej apteczce różne rzeczy i leki, więc można było się w razie potrzeby, uzupełniać. Idąc samemu trzeba o takich lekach pamiętać. Nie można zapomnieć o elektrolitach, które musimy uzupełniać codziennie. Ja rozpuszczałam w wodzie na przemian musujące tabletki Litorosalu i minerały Plussza. Bardzo dobry jest też Gastrolit, ale wydawany jest tylko na receptę.
Miałam też kubeczek, nóż, łyżkę i widelec, których jednak nie użyłam przez całą drogę. Nie sądzę, że są zupełnie nieprzydatne. W moim przypadku (żywiliśmy się w restauracjach i barach) po prostu się nie przydały. Myślę, że jeśli ktoś robiłby sobie sam posiłki, kupując produkty spożywcze w sklepie, na pewno byłyby mu wtedy potrzebne. Warto więc je mieć ze sobą, bo nigdy nie wiadomo jak będzie na trasie.
Ponieważ cierpię na bóle kolana, zabrałam też opaskę na kolano. Bardzo się przydała, zwłaszcza na długim dystansie (np. 40 km). Przy okazji jeszcze raz - bardzo za nią dziękuję .
Dobrze jest zabrać ze sobą, a nawet należy jakiś przewodnik, mapę i oczywiście telefon, aparat fotograficzny (nie zapomnieć o ładowarkach ! ) oraz dokumenty podróży (warto wykupić sobie jeszcze ubezpieczenie i zabrać też ze sobą darmową Europejską Kartę Ubezpieczenia Zdrowotnego (EKUZ), którą dostaniemy w wojewódzkim oddziale NFZ (lepiej nie ściągać jednak tego na ostatnią chwilę, w wakacje są niesamowicie długie kolejki )
I tak oto przy odprawie na lotnisku dowiedziałam się prawdy. Mój plecak ważył 12 kg . To dużo jak na kobietę mojego wzrostu. Niestety stwierdziłam, że nie jestem już w stanie nic z niego „wyrzucić”. Nigdy nie szłam tak długiej drogi z tak ciężkim plecakiem. Trochę się bałam …, ale ... ja jestem z natury optymistką ... . W trakcie wędrówki zawsze jakiś kilogram przybywał w zależności np. jakie buty miałam na nogach, albo jakie zakupy po drodze zrobiłam, tak że w porywach mój plecak mógł ważyć myślę nawet 13 kg, ale starałam się o tym w ogóle nie myśleć.
c.d.n.
Ostatnio edytowany przez nena (2017-11-01 11:13:01)