Temat: Jak Tobi po Leskowcu buszował
Złożony silną niemocą psychofizyczną, raczej psychiczną, nie mogłem, zgodnie z planem pojechać na Skrzyczne. Dlatego reszta grupy pojechała na Leskowiec. Pogoda przepiękna, mnóstwo znajomych, co otrzymywałem regularnie przez telefon. Schron był obłożony, to grupa siadła niżej, na stoku, na śniegu ubitym przez ratrak.
Zaraz po południu otrzymałem wiadomość, że do grupy dołączył Tobi, który niezawodnie rozpoznaje swoich. Nieobca jest mu też staropolska gościnność.
Po odnowieniu przyjaźni i dobrym posiłku, kabanosy i chleb z masłem, Tobi pożegnał się, do następnego, i niezawodnym instynktem po zagubieniu, udał się na ostatnie miejsce rozstania, tj. do schronu. Trochę błądził, myślał, że się pomylił, ale nie.