lukasz.gieruszczak napisał/a:Drogi Baco!
Piszesz:
Warto też zaznaczyć, że z doliną tą związana jest przepiękna legenda o bitwie stoczonej z oddziałem szwedzkich Rajtarów w czasie prowadzenia króla Jana Kazimierza do ojczyzny, wąskim wąwozem zwanym Hudulą, którą to opisywał w Potopie Henryk Sienkiewicz.
A mógłbyś powiedzieć, gdzie znajdę ten fragment w Potopie? Szukam, szukam - znaleźć nie mogę. A bardzo potrzebuję!
Z góry dziękuję! ŁG
Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję w tym temacie, o ile to jest jeszcze aktualne Chodziło mi tu o rozdział XXIV.
Przeczytałem go raz jeszcze uważnie i dzięki twojej czujności muszę ci przyznać rację, iż rzeczywiście w tym rozdziale nie ma słowa "Huduli". Zwracam tu honor.
W omawianym rozdziale dowiadujemy się następujących informacji. Już w pierwszym zdaniu tego rozdziału wyczytujemy:
Orszak królewski późną nocą dotarł do Żywca [...]
W kolejnym akapicie:
Jakoż nazajutrz wyruszyli ku Wadowicom i dopiero znacznie za miastem skręcili do Suchej. [...]
troszkę poniżej pisarz podaje pełną charakterystykę miejscowej ludności :
[...]między góralami nie brakło wiernych ludzi, gotowych zanieść panu marszałkowi umówione słowa. Nie potrzeba im było nawet tajemnicy powierzać, bo szli chętnie, skoro im powiedziano, że o służbę królewską idzie. Był to bowiem lud duszą i sercem królowi oddany, chociaż ubogi i pół jeszcze dziki, mało albo wcale uprawą niewdzięcznej roli się nie trudniący, żyjący z chowu bydła, pobożny i nienawidzący heretyków. Oni to pierwsi, gdy rozeszła się wieść o wzięciu Krakowa, a zwłaszcza o oblężeniu Częstochowy, do której pobożne pielgrzymki odbywać zwykli, porwali za toporzyska swoich siekier i ruszyli się z gór. [...]
Dowiadujemy się też, że:
Nieraz król i dostojnicy mieli chmury pod nogami, a jeżeli chmur nie było, to wzrok ich leciał w bezbrzeżną, białymi śniegami okrytą przestrzeń, która tak wydawała się szeroką, jak kraj cały szeroki; nieraz zapuszczali się w gardziele górskie, ciemne prawie, śniegami przysłonięte, w których chyba tylko zwierz dziki mógł mieć legowiska.
A zatem wychodzili na górskie przełęcze i z nich schodzili, ale wybierali takie, aby Szwedzi ich nie mogli znaleźć.
Później jeszcze doczytujemy, że dojechano do Nowego Targu, a zatem cały opis górali, którzy pomogli królowi dotyczy walki za Nowym Targiem, a zatem gdzieś w okolicach Czorsztynu. Możliwe, że chodzi o przełęcz Sobczyński. Jednak jest w tym opisie ważna informacja dla nas, kiedy to Nuncjusz chciał bronić króla, i czytamy:
Tymczasem koło króla powstał rozruch. Nuncjusz, jako pod Żywcem tak i teraz, trzymał za cugle jego konia, z drugiej strony chwycił je biskup krakowski
A zatem jest wzamianka, że podobna walka miała miejsce w naszych okolicach.
Szperając jeszcze w moich kserach natrafiłem na wiersz Edwarda Kozikowskiego pt "Szlak Jana Kazimierza", który został opublikowany w drugim zeszycie "Czartak - zbór poetów w Beskidzie" z 1925 na str 55-56
Tędy sobie otwierał jedną z dróg niewielu:
górami, dolinami, które śnieg pobielił
i wiatr jakimś kaprysem wydmuchał po bokach,
aby droga królewska nie była szeroka.
Tędy szedł albo jechał i dziwił się może,
że go znów na rozstajach witają w pokorze,
i jacyś ludzie palą ogniska na śniegu,
oczekując na króla, co królować nie mógł.
Tędy wracał do Polski, tym właśnie parowem,
co skręca nagle w prawo, jak groźna zapowiedź,
by wdrapać się powoli tą urwistą ścieżką
na sam szczyt, który wyrósł przed nami bez przeszkód.
Może słuchał trzepotu świerkowych gałęzi,
pokumanych z chmurami, drżących na uwięzi,
i może nie chciał wierzyć, zsuwając powieki,
że te drzewa przeżyją jeszcze ze trzy wieki.
Tędy schodził na drogę prosto do Wadowic, –
tutaj wsparł się o drzewo, wysłuchując nowin,
których mnogość nietylko króla mogła zdumieć, –
i stąd patrzył na Beskid w jakiowejś zadumie.
Nic więcej tutaj niema, na królewskim szlaku,
po którym gwiazdy chodzą i ciągnie sto ptaków,
bo z tych marzeń dziejowych, którym trudno sprostać,
najdrobniejszy ślad bodaj w kronikach nie został.
----------------------------------------
Największą ozdobą naszego Beskidu [...] są jego urocze doliny. Wprawdzie dawno już straciły one charakter pierwotności i dzikości, [...] ale mimo wszystko nie są pozbawione swoistego wdzięku, chociaż wszędzie już widoczne są ślady rąk ludzkich.
- Jan Galicz